Close
Close

Brak produktów w koszyku.

Osada Śnieżka – idealne miejsce na wyjazd z rodziną! Zobacz tylko dlaczego!

Osada Śnieżka – idealne miejsce na wyjazd z rodziną! Zobacz tylko dlaczego!

Po aktywnym czasie w moim życiu, który panuje cały czas i trwa nadal :) Chciałam gdzieś pojechać. Zrobić coś wyjątkowego. Chciałam odpocząć od domu, od wożenia chłopaków każdego dnia do przedszkola. Odpocząć od prania i sprzątania. Chciało mi się coś… i nie wiedziałam co :) Na pewno znasz ten stan kobiecego umysłu… A że dzień dziecka zbliżał się dużymi krokami, a ja również czuję nadal w sobie małe dziecko, to była to wyjątkowa okazja by gdzieś wyjechać.

Najlepiej żeby byli animatorzy do dzieci, spore atrakcje, baseny (szał moje dzieci uwielbiają!), place zabaw, jedzonko podane pod nos i żeby było w Polsce i niedaleko… I okazało się, że jest! Znalazłam ideał.

Weekendowy Dzień Dziecka spędziliśmy w Osada Śnieżka w Karpaczu. Obejrzałam całą stronę internetową, ofertę na dzień dziecka i stwierdziłam, że jedziemy! Dziś małe podsumowanie naszego wyjazdu, zaraz Wam opiszę, czy warto, czy nie warto, oraz co my tam robiliśmy i jak przebiegł nam cały weekend.

Oczywiście wróciłam wypoczęta, moje baterie były naładowane na 100%. Wróciłam z nowymi pomysłami i zapałem do pracy. Było SPA, zabawy, leżakowanie i duma razy milion z moich dzieci.

Kompleks Osada Śnieżka (wszystko Wam opiszę moimi słowami) składa się z 4 gwiazdkowego hotelu(nie rozumiem dlaczego, dałabym 5!) oraz domków, które są poukładane w tym małym miasteczku. Dokładnie tak – osadę nazwałam miasteczkiem, tylko ja tak potrafię :D Powiem jeszcze, że nazwa dla tych domków – ‘domki’ totalnie do nich nie pasuje. Według mnie to były mini wille. W każdej z nich znajdowało się kilka apartamentów, z tego co kojarzę około 3, czy 4. Każdy apartament był wyposażony w kuchnię, kominek, salon, sypialnię i łazienkę. Jadąc tam można było dokonać wyboru – albo gotujesz sobie sam w swojej willi (niektórzy robili grilla obok domków), albo korzystasz z którejś z restauracji hotelowych, bo było ich aż trzy! Jedna między domkami, jedliśmy tam śniadania w formie szwedzkiego bufetu. Lub z którejś z dwóch umieszczonych w hotelu. Porównywałam to do takiego mega luksusowego campingu. Można było się poczuć jak na wczasach w hotelu, ale też jednocześnie jak na campingu na łonie natury. Między domkami było bardzo dużo miejsca, nie było ścisku. Opalałam się za domkiem, a przed domkiem można było zostawić samochód. Żyć nie umierać :D

Między naszymi mini willami mogliśmy znaleźć również wypożyczalnię rowerów dla dorosłych i dla dzieci. Mieliśmy okazję przejechać się elektrycznym rowerem. Przy okazji będąc w temacie rowerów – spotkałam nawet Maję Włoszczowską na śniadaniu! Która jest ambasadorką tego miejsca, także jak Wy się wybierzecie w tamte strony, możecie również ją spotkać!

Dodatkowo znajdziemy również odkryte baseny na zewnątrz – dla dzieci i dla rodziców. Oraz coś, co spędzało sen z powiek moim dzieciom – salę zabaw! ‘Sala’ to mało powiedziane! To była dwupoziomowa przestrzeń wypełniona po brzegi zabawkami, oraz sprzętami do gier! Chłopcy byli w 7 niebie! A zaraz za ścianą była siłownia – coś dla ludzi lubiących spędzać aktywnie czas. Mi w zupełności na ten długi weekend wystarczyły baseny, te na zewnątrz i ten w hotelu (nie robiłam w środku zdjęć, by nie peszyć wypoczywających ludzi, ale znajdziecie je na stronie: www.osada-sniezka.pl kliknij). Dobra już kończę się tłumaczyć dlaczego nie poszłam na siłownię, dodam może tylko jeszcze, że zabrakło czasu ;) Chcieliśmy wykorzystać nasz pobyt w pełni.

Do osady dotarliśmy we czwartek, i wyjechaliśmy stamtąd w poniedziałek. Z nami wypoczywało bardzo dużo rodzin z dziećmi, co świadczy tylko o tym, że jest to idealne miejsce na wypoczynek z rodziną, czy na po prostu aktywny wypoczynek.

W sobotę Osada Śnieżka zorganizowała na placu przed hotelem Dzień Dziecka. Była masa atrakcji od samego rana. Od razu napiszę, że moje dzieci były przeszczęśliwe! Jadły lody cały dzień, przejechały się samochodem – pingwinkiem po całej osadzie. Oraz uczestniczyły w zawodach i kolorowym szaleństwie. Wiele razy spotkałam się z animacjami na tego typu imprezach. Jako pedagog, czy osoba mająca doświadczenie w organizacji tego typu imprez nie miałam żadnych zastrzeżeń, a wręcz przeciwnie – byłam zaskoczona organizacją na najwyższym poziomie. Zawody dla dzieci – brak jakiejkolwiek rywalizacji. Wygrało każde dziecko. Każdy uczestnik otrzymał medal. Dzieci zostały podzielone na 10tki, a następnie każde dziecko startowało co 30 sekund. Każdy miał czas dla siebie i równe szanse. W moim dzieciństwie nie było tak przemyślanych atrakcji, zawsze się stresowałam tymi wszystkimi wyścigami, zawodami na czas, które miały być frajdą dla dzieci, a jednak nie były… A tu proszę bardzo! Mistrzostwo świata! Opowiadałam Wam już o tym na stories, ale może jeśli ktoś z Was nie widział, wystarczy kliknąć na zdjęcie poniżej – przeniesie to Was do naszego IG, a następnie odnaleźć wyróżnioną relację z pobytu w Osadzie.

Dlatego wiedz, że oddając swoje dzieci paniom animatorkom w osadzie, możesz być pewna, że są w dobrych rękach. Po zawodach, przekąskach, wolnym czasie i innych atrakcjach – odbył się festiwal kolorów. Dzieci jak dzieci – miały super ubaw, ale nie sądziłam, że rodzice się do tego przyłączą! Wyglądało to świetnie i zjawiskowo i każdy miał super zabawę. Było mnóstwo kubeczków i kolorów!

Tu poniżej na zdjęciu macie szczęśliwego Olisia, który codziennie mnie pyta kiedy jeszcze pojedziemy do tego ‘fotelu’. Nie wypowiada jeszcze dokładnie słowa hotel, więc wychodzi fotel ;) Także ten… będziemy musieli się wybrać tam jeszcze raz! Zmysły dziecięce chłopaków zostały dopieszczone po same brzegi!

Ja też się nieźle dopieściłam… Wybrałam się do SPA. Umówiłam się na wcześniejszą wizytę i zrobiłam to, czego mój organizm potrzebował od dawna… zrelaksowałam się, oraz upiekłam dwie pieczenie na jednym ogniu. Miałam peeling połączony z masażem, po którym moje ciało było gładkie, i jędrne. Także masaż plus dopieszczenie mojej skóry. Latem, by utrzymać piękną opaleniznę powinniśmy częściej się peelingować! Tylko ważne, by bezpośrednio po peelingu nie wychodzić na słońce.

Pogoda nam dopisała, więc skorzystaliśmy ze wszystkich możliwych uroków tego miejsca. Karpacz jest przepiękny! Godzinę drogi od hotelu z czeskiej strony granicy, wjechaliśmy na Górę Śnieżkę (zrobię o tym osobny post) co było niebywałą atrakcją dla nas, jak i dla chłopaków. Marudzili nam, że chcieliby znów na Górę Śnieżkę, by podziwiać te piękne widoki. Niecałe 5 dni, a wystarczyło by wypocząć, wybawić się, skorzystać z uroków hotelu i okolicy. Wróciliśmy szczęśliwi do domu i jednocześnie z delikatnym smutkiem, że wszystko co dobre szybko się kończy.

Zostawiam Was z kadrami z tego miejsca, i odpowiadam: TAK! Tak – warto się tam wybrać. Bierzcie w ciemno :D Polecam! Gdybym miała tu jakiś system punktowania takich miejsc na mojej stronie, to dałabym 10 na 10! :D

Będąc w takich pięknych miejscach wypoczywa się inaczej. Organizm ładuje się szybciej. Sama z siebie przebudziłam się wypoczęta bardzo wcześnie rano. I to, co widzicie na zdjęciu powyżej – to wschód słońca widziany z naszego domku. Zdjęcie nie oddaje tego klimatu, ale to był naprawdę nieziemski widok <3

Close