to pewnie moje hormony, albo co, nie wiem wszystko mnie denerwuje ostatnio,
ale dzisiejsza sytuacja to już w ogóle mnie z równowagi wytrąciła,
zachowałam zimny spokój prawie do końca.
po kilkudniowej wizycie na oddziale patologi, dostałam przykazanie by na ktg co drugi dzień jeździć,
pytam gdzie, mówi lekarz że najlepiej na dole w szpitalu, do poradni iść.
to dziś z rana wstaje, mówie do męża, że jadę,
że ktg zawsze 10minut, to zaraz wracam, i pojedziesz do pracy mówię,
pech chciał, że telefonu nie wzięłam
przede mną była tylko jedna osoba, chcę do rejestracji,
położna, która ma ton głosu jakby dla niej pacjentki były mięsem, a lekarze już złotem,
mówi, że czekać trzeba bo ona jedna.
w tym czasie poszła z p.doktor do innego gabinetu, usłyszałam przekręcanie klucza od środka
i czekam nadal…
wracają obie panie roześmiane, dym tytoniowy czuć na cały korytarz.
no ale już mnie rejestruje,
podczas rejestracji dowiaduję się jakim to grzechem jest, że chodziłam wcześniej prywatnie, że chodzicie dziewczyny pieniądze wydajecie, jak tu wszystko za darmo,
dostaję też standardowe pytanie po co tu przyszłam, jak ktg robią po terminie, a nie wcześniej,
słyszę pod nosem gadanie na lekarza, że ona sama jedna i po co jej pacjentki przysyła..
myślę zaraz ktg i jadę, bo się niecierpliwie strasznie już, ale ona, że mam nadal na korytarzu czekać
czekam,
przychodzi znajoma,
idą gdzieś,
czekam
w końcu mam to ktg,
długie,
przy otwartych drzwiach,
każdy patrzy na mnie kto przechodzi,
już zamknęłam oczy,
dłuży się masakrycznie. myślę sobie jeszcze minuta, sama się odepnę i jadę do mego lekarza, w tyłku mam ich wszytkich,
ale jak tak pomyślałam, to w tej sekundzie przyszła i mnie odpięła, mówi że zapis nieciekawy.
konsultacja. doktor burzona, że ja prywatnie chodziłam, że po co mi przepływy robili dla dziecka, jak ja zdrowa,
że po co mnie kładli na patologie, że zapis dobry i do widzenia.
z mojego 10minutowego ktg, wyszło dwie godziny!
wyjeżdżam ze szpitala, z nerwem takim, że pod zakaz w lewo skręcam, żeby szybciej, bo mąż, praca, nic nie wie, ja bez komórki,
i szanowni kierowcy trąbią na ciężarną że nie można, jeden mi drogę dupek zablokował żeby na swoim postawić, żebym nie mogła skręcić…
więc pokazałam palec, który trzeba, i pojechałam przez niego dookoła,
nie widzi że ciężarna? a może rodzę?
mam nadzieję że ten palec mi nie uschnie…
i wiecie co?
już mnie nie dziwi, że są takie historie jak we Włocławku, że dzieci w brzuchach umierają, jak na zwykły zapis ktg godzinę czekać trzeba, to co dopiero na resztę?
za to weekend mieliśmy wspaniały, sami zobaczcie! :)
Wczoraj miały być wyniki rozdawajki, ale wróciłam naprawdę padnięta;) dosłownie i w przenośni;) wyniki -> aktualizacja pod tym wpisem https://buuba.pl/2014/07/19/rozdawajka/