Nigdy nie zapomnę licealnych czasów, gdzie w przeddzień walentynek z moją licealną przyjaciółką przygotowywałyśmy sobie po kilka serduszkowych kart, oczywiście podpisanych ‘cichy wielbiciel’ czy ‘anonim’. Na drugi dzień – już ten walentynowy, z dumą prężyłyśmy się podczas lekcji kiedy poczta walentynkowa pukała do drzwi sali lekcyjnych. Zdarzyło nam się również zrobić psikusa rówieśnikom i im też posłać taką kartkę. Myślę, że cała klasa domyślała się kto jest sprawcą większości listów, ale na tamte czasy było to dla nas zadaniem do wykonania. Na weekend zawsze przyjeżdżał mój teraźniejszy mąż z bukietem kwiatów, a ja chwaliłam się mu, ileż to dostałam kartek od cichych wielbicieli, hahaha, naprawdę nie wierzę, że to Wam piszę.
Na dzień dzisiejszy mam już swoją Walentynkę, najsłodszą i najpiękniejszą. Wcale nie czułam parcia na wyjście z domu, na kolację tylko we dwoje. Cieszyłam się, że mam go przy sobie, przecież to jego pierwsze Walentynki. Na moje życzenie już od obiadu świętowaliśmy tym co tygryski lubią najbardziej, bo przecież wiecie, że lubię dobrze zjeść hihi (dobrze = dużo i smacznie;)).
Mój najmłodszy wręczał mi wdzięcznie kwiat, który Tatko dał mu do powąchania, niestety Bubi nie zrozumiał, myślał, że to coś do jedzenia;)
Jestem wygodna i lubię gdy wszystko w jednym miejscu, by się nie głowić gdzie ulotki, a może ktoś coś kiedyś polecał. Wchodzę i widzę co jest w moim mieście do pożarcia. Wszystko w kupie, okiem mym odrzucam na co nie mam ochoty i zostaje to, co bym w jednej chwili pochłonęła. Telefon pod ręką, numer też napisany, wszelkie niezbędne info od razu. Zerknijcie, my dziś stąd -> pizzaportal.pl
Romantyczną kompozycję zapachową ze zdjęcia powyżej zrobisz sobie po jednej wizycie w ikei (miska, nieziemsko pachnący susz), świeczki dostałam w prezencie.
Bubi -bodziaki z reserved, a mamina szminka z palety z sephory :)
***post sponsorowany