Z Matką Makówkową wpadłyśmy na pomysł, by któregoś razu ktoś inny sfotografował nasze dzieci. Zawsze to coś innego i pełne oko profesjonalisty.
No prawie;)
Małe przytulne kanapowe studio, nie sprawiało wrażenia, że efekty będą mega. Ale zaręczam, że będą! Będziemy je oglądać niedługo, w notce, która będzie efektem współpracy z Lovi, smoczusie z nowej kolekcji Retro możecie zobaczyć na zdjęciach.
Matka Makowa, potykając się o sprzęty wszelakie tu i ówdzie, cykała swoim sprzętem, swoim okiem. By mieć taką małą bekstejdżową pamiątkę. Ja niestety tego dnia zapomniałam swego aparatu, a praktycznie się z nim nie rozstaje. A dlaczego? To tylko będą wiedziały matki, gdy umówione spotkanie na 11, a jednym okiem zobaczyłam że jest po 10tej. Człek sam samotny, bez dziecia, pewnie by się wyrobił, razem z prysznicem i wszystkim. Ja jedynie zdążyłam rozczesać włos, nałożyć podkład, by ludzi nie straszyć, dres na pupe i trzeba Bubka jeszcze przebrać/ nakarmić/ rozbudzić/ spakować. Przebrać, zbudzić, pestka. Ale spakować by wszystkiego nie zapomnieć… Inna sprawa.
Nakarmić.. Dzieć malutki nie wie, że się spieszy, on je swoim tempem, wypluwa, przeżuwa, krzywi się, pić chce 10 razy. Wycierać trzeba też, a najgorzej jak kichnie. W porę zdążyłam zakryć buziaka ręką, bo bym była w kolorze drugiego śniadania (pierwsze było o 6:30 o zgrozo). W międzyczasie zamówiłam taxi. Gdyż auto drugie tysiąclecie koczuje u mechanika. Coś słyszę, prosiłam o 10 minut. Mineła minuta podjeżdża biała taxówka, kurde blaszka, wycieram Bubka, nie dojadł, picie, słoik, akcesoria, wszystko do torby, kurtke na plecy, Bubek w kurtce w fotelik wsadzony zapięty, zbiegam na dół, a tam dopiero podjeżdża taxi… czerwona.. ta dla nas. Widać jakiś sąsiad zamówił sobie też, że też na to nie wpadłam, ha! Bo jakoś się nie zdarzyło nigdy wcześniej by coś kiedyś podjechało w minutkę. Zadyszana, starszy miły człowiek pyta o drogę, toć mówię, toć nie mogę być zła na niego. Choć może bym się bardziej ogarnęła i Bubek by dojadł.
Ale to tylko takie moje wrażenie, myślałam, że jeśli nie pochłonie całego będzie marudził. Wcale nie marudził, dzielnie pozował, siedział, nie gibał się, nie padał, nie krzyczał kiedy mała Leni zabierała mu ‘monia’. Teraz czekamy na efekty, a ja pokazuje Wam te multum backstage`owych fot, gdyż ostatnio mam problem z segregacją i eliminacją. To widać.
sukienka Lenusi – TU
smoczusie – LOVI kolekacja retro