Niestety natura bujnym owłosieniem mnie nie obdarzyła. Na moje szczęście pod pachą i na nodze (i nie powiem gdzie jeszcze), i na moje nieszczęście na mojej głowie włosów mam trzy. Dokładnie trzy na krzyż. Jak byłam małą dziewczynką moją łysinkę mama zaczesywała na różne sposoby, a to dwa króciutkie kucyki, zawijające się pod spód, albo jeden cienki warkoczyk. Cienki jak mój dziecięcy najcieńszy palec. Po śmierci mamy było jeszcze gorzej. Stres zrobił swoje. Zawsze marzyłam o bujnych długich włosach, jak najbardziej lubiane dziewczynki w przedszkolu, jednak to nie mi było dane.
Kochana babcia, która później mnie wychowywała, kupowała wszystkie możliwe wychodzące do aptek specyfiki/ suplementy. Oddawała czasem na nie ostatni grosz. Drożdże w tabletkach, różnego rodzaju zioła, coś do picia, po czymś miałam odruchy wymiotne. Dosłownie wszystko. Na wakacje również prowadzała mnie do fryzjera, by ostrzyc mnie na chłopca, bo przecież mówią, że później włosy ładniejsze i gęstsze. Nawet strzyżenie na łyso tego nie gwarantuje. Taka stara szkoła. Później w wieku bardziej buntowniczym, sama szłam do fryzjera i prosiłam o fryzurę “za ucho”. Chowałam się również w łazience i miałam romans z nożyczkami, co skutkowało grzywką o długości 1 cm na moim wysokim czole. Skutkowało to również romansem z szamponetkami. Najpierw były rudości, później rubiny, a na koniec zupełna anarchia – czarność z odcieniami niebieskiego. Gdy robiłam pasemka mojej cioci na bazie rozjaśniacza, przejechałam pędzlem również swoją czuprynę. Teraz zastanawiam się czy to nie był pewien wyraz buntu, odwagi, upartości. Buntu na to, że babcia dbała o mnie, a ja chciałam się temu sprzeciwić. Jakiś upiorny ten buntowniczy wiek, prawda? ;)
Na szczęście nadal mam swoje włosy, trzy na krzyż ale mam. Jednak dziś, dzięki rozwojowi fryzjerstwa, mogę spełniać swoje marzenie o długich pięknych i bujnych włosach. Przedłużam włosy odkąd miałam taką możliwość. A dokładniej odkąd z małego zapyziałego miasteczka przeniosłam się do wielkiego miasta (za takie uważałam Białystok) i zaczęłam wykorzystywać jego możliwości.
Pierwsze przedłużanie włosów zaliczyłam na początku studiów. Niestety nie znałam się na tym i wybrałam metodę najgorszą z możliwych. Moje naturalne włosy ucierpiały. Po zdjęciu tych sztucznych, moich trzech włosów było o połowę mniej. Czyli zostało półtora włosia ;) Nawet warkocza nie zapleciesz ;)
Dziś o wszystkich metodach przedłużania i zagęszczania z powodzeniem mogę napisać wszystko. O cudach natury na włosy również Wam mogę napisać, i wiem, że żadne tabletki na porost nie zdziałają cudów, nie sprawią, że nasze włosy z dnia na dzień zaczną rosnąć bujne po pas. Zapuszczanie włosów to bardzo żmudny i ciężki proces. No i można być w czarnej ciasnej jak ja. Moje włosy rosną po prostu do pewnego momentu (do ramion) i dalej ani rusz. Szczególnie farby o charakterze rozjaśniającym (teraz przenoszę się na bezamoniakowe) nie pomagają. Przesuszone końcówki kruszą się, co potęguje wrażenie, że włosy nie rosną i stoją w miejscu. To, że wydaje mi się, że moje włosy rosną wskazuje tylko mój ciemny mysi odrost.
Także ten wpis na blogu poświęcam wszystkim przetestowanym przeze mnie (i na mnie) metodach zagęszczania i przedłużania włosów. Zostańcie ze mną do końca. Na samym końcu przeczytacie gdzie w Białymstoku można uzyskać taki efekt, oraz taką pielęgnację na włosach, że są takie piękne i lśniące jak na profilowym zdjęciu tego wpisu!
Zacznę od metody, która jest bliska mojemu sercu, a której obecnie jednak nie mam na włosach, gdyż postanowiłam przerzucić się na moment na inną.
Keratynowe przedłużanie i zagęszczanie włosów
Keratynowe przedłużanie włosów to nic innego jak doczepienie włosów poprzez mały zgrzew keratynowy. Stylistki przedłużania włosów tą metodą, mówią, że wystarcza ona na pół roku. Jednak ze względu na dbałość o swoje naturalne włosy, powinnyśmy podciągać zgrzewy co półtorej miesiąca. Najlepiej wybrać profesjonalną stylistkę, która dobierze ciężar pasemka do możliwości naszych włosów (zbyt ciężkie pasemko wyrwie nasze włosy ze skóry głowy), oraz dobierze rozmiar zgrzewu, który będzie niewidoczny w użytkowaniu na codzień.
Keratynowe przedłużanie i zagęszczanie możemy podzielić na standardowe, oraz na takie typu mini-keratins. Te mini charakteryzuje się mniejszymi zgrzewami, ale i droższą ceną, ze względu na dłuższą i bardziej żmudną pracę stylistki.
Dodam, że przedłużanie włosów musi się charakteryzować wysoką jakością materiału. Włosy powinny być 100% naturalne, a kosmetyki i szczotka do pielęgnacji włosów musi być fachowo dobrana.
Przedłużanie i zagęszczanie włosów metodą kanapkową
To jest obecnie to co ja mam na włosach. Przeszłam z metody keratynowej na tą. Na razie bardzo sobie chwalę. Moje trzy włosy na czubku głowy są w stanie przykryć kanapkowe łączenia, które mniej rzucają się w oczy niż te keratynowe.
Metoda polega na przyklejeniu do naszych naturalnych włosów specjalnych pasm na stałe. oczywiście można je po półtorej miesiąca ściągnąć specjalnym płynem. I podwyższyć do góry. Regularne podciąganie przedłużanych włosów sprawi, że unikniemy osłabienia kondycji naszych naturalnych włosów, oraz unikniemy ich skołtunienia.
Metoda microring
Jest to metoda, którą do dziś przedłużam włosy moim koleżankom. Jest jedną z łatwiejszych metod zagęszczania włosów. Dobrze dobrane microringi mają w sobie silikon, który ochrania nasze włosy przed uszkodzeniem. Niestety te zgrzewy są najbardziej widoczne i trzeba mieć dosyć bujną czuprynę, by je przykryły.
Wszystkie opisane metody, są metodami przedłużania włosów na stałe. Jednak są włosy, które możemy nosić na codzień i do snu je odpiąć, bądź zakładać je tylko na specjalne okazje. To są włosy:
CLIP IN ON
Kupujemy gotowy zestaw włosów ze spineczkami, które w bardzo prosty sposób (kliknięcie) możemy założyć na nasze włosy. To jest chyba najmniej inwazyjna metoda. Chociaż włosy noszone zbyt często mogą osłabić nasze naturalne włosy.
Pamiętajcie również, że to są drogie sprawy. Najdroższą obecnie metodą jest metoda kanapkowa. Pamiętajcie by na tym nie oszczędzać, nie szukać gdzie taniej, bo to są nasze naturalne włosy i raz uszkodzone/wyrwane nie odrosną zbyt szybko lub wcale mogą nie odrosnąć. Pokaże Wam nieprawidłowo przyczepione włosy, taki smaczek na prawie koniec wpisu :D
Także ten… nie warto na tym oszczędzać :D
Włosy, które mam obecnie, przedłużane metodą kanapkową, robiłam w Białymstoku u Eli. Oto link do jej salonu (kliknij TUTAJ). Dodatkowo zrobiła mi bardzo modą pielęgnację olejkami Q3 Therapy. Także myślę, że zdjęcie poniżej mówi samo za siebie :D