Jadalnia – miejsce rodzinnych spotkań, duży stół, święta, dni codzienne, śniadania i obiady. To tu się spędza najwięcej czasu. Tu tworzą się wspomnienia, tutaj spędzamy najcenniejsze chwile. Prowadzimy rozmowy.
U nas to jest nasze centrum dowodzenia. Stół stoi na samym środku, wchodząc do domu rzucamy na niego klucze, dokumenty, przygotowujemy przy nim jedzenie.
I stało się. Mając dom zaczęłam dostrzegać jego wady i zalety oraz funkcjonalność. Wyrosłam z ‘białości’, ale też z nich nie rezygnuję. Zaczęłam dostrzegać co daje ciepło i jak to wykorzystać. Pierwszego olśnienia dostałam, kiedy razem z Anią z MINKO przygotowywałyśmy sesję zdjęciową dla jej produktów u nas w domu. Efekty widziałyście TUTAJ.
Zakochałam się w drewnianym stole, to on sprawiał, że mogłam poczuć, że w domu w końcu jest przytulnie. Nie zdecydowałam się na niego od razu, w końcu wszystkie rzeczy na białym stole wyglądają bardziej fotogenicznie. Po namyśle poszłam za głosem serca.
Wcześniej mieliśmy najzwyklejszy biały stół z Ikea:
To jedno ze zdjęć stołu jakie znalazłam na blogu, niestety na codzień stół nie miał takiej aranżacji i odstraszał sterylnością, dodatkowo widać było na nim każde plamki, i miałam obawy zjedzenia na nim… barszczu.
Teraz całość prezentuje się tak:
Piękny drewniany stół z prawdziwego drewna, który rozkłada się na potrzeby świąt na dwukrotnie większy niż to widać na zdjęciu. Ozdabiają go tymczasowo złote podkładki z Zara Home, oraz złote dodatki z HM Home.
Tu na zdjęciu poniżej stół rozłożony w całej okazałości:
Wypatrzyłam również na Westwing krzesła IKER, zamówiłam jasnoszare i czarne na metalowych nogach, oraz zielone na drewnianych. Z jednej strony zostawiliśmy białą ławeczkę, która była wcześniej – dla kontrastu. Całość według mnie tworzy sielski klimat. Myślę, że z czasem będzie się robić coraz przytulniej.
A która wersja Wam się bardziej podoba?