Patrzę dziś na moją kuchnię – nie jest taka zła myślę sobie. Byłam w niej zakochana, każdą szufladkę przemyślałam, miejsce na kosz, na zmywarkę. Kolor, połączenie bieli i drewna, skandynawską cegiełkę. Wszystko było jak z marzeń. Czy dziś bym zrobiła taką samą kuchnię? Nieeee
Za moment wytłumaczę wszystko dlaczego.
Mamy w życiu tak zawsze, że po latach zmieniają się nam gusty, zmienia się moda. To tak samo jak z suknią ślubną po ślubie, widzisz coraz piękniejsze na sklepowych witrynach i myślisz, że Twoja jednak już nie była taka ładna jak myślałaś.
To nie Twoja wina, to przemijający czas, nasze dorastające spojrzenie, oraz to, że jesteśmy bogatsi o doświadczenia.
To była moja pierwsza kuchnia w życiu jaką „wymyśliłam”. Inspiracji szukałam w internecie, na pintereście, śledziłam trendy, kupowałam wnętrzarskie gazetki i oglądałam instagram.
Założę się, że gdyby było mi dane projektować moją kuchnię z marzeń teraz, za 5-6 lat też bym miała do niej pewne obiekcje ;)
Czego bym nie zrobiła w niej ponownie?
Drewnianego blatu – jest piękny, wszystko co naturalne jest niezwykle piękne, jednakże bardzo trudne w utrzymaniu. Niestety tego nie wiedziałam. Nie wiedziałam, że na naturalny drewniany blat trzeba tak bardzo uważać. Po raz pierwszy się o tym przekonałam, gdy blat „wypił” rozlaną zupę buraczaną. Okazało się, że nie miał odpowiedniej ilości warstw oleju. No właśnie – oleju. Blatu drewnianego nie lakierujemy, tylko go olejujemy.
Przez wpadkę z barszczem trzeba było go zeszlifować i zaolejować. Miałam dobry olej od stolarza. Gdy blat po 4 latach znów wymagał zeszlifowania, widać było po nim ślady użytkowania (szczególnie w miejscach gdy najczęściej się coś robiło), zaolejowałam go kilkoma warstwami. Jednakże trafiłam na olej, który nie był aż tak dobry, i teraz od niespełna roku od kolejnego szlifowania i olejowanie trzeba zrobić to samo…
Gdybym postawiła na ciemny marmur, lub co lepsza spiek kwarcowy, nigdy nie miałabym takich problemów.
Czarny zlew – moim marzeniem był biały zlew, jednakże nie było wtedy nas na niego stać. Padło na czarny zlew z sieciówki, który służy już wiele lat i przydałoby się go wymienić. Chociaż po porządnym czyszczeniu wygląda całkiem spoko. „Całkiem spoko” – ale mnie to nie zadowala. Tak samo bateria. Kosztowała niespełna 300zł i od razu wypadło jej sitko z głównego kranu, przez co woda chlapie na boki, ale skoro już żyje z tym tyle lat ;)
W tych czasach, mamy lepsze rozwiązania, fajne sklepy internetowe, świetne i pięknie wyglądające zlewy i krany. Gdyby przyszło mi się coś wymieniać, to skorzystałabym z pewnością ze sklepu https://armaturaiceramika.pl/ mają świetne ceny za markowy asortyment do domu.
Białej cegiełki – biała gipsowa cegiełka w czasach swojej świetności wyglądała pięknie. Zachwycała mnie odkąd ją ułożyliśmy. Została specjalnie zaimpregnowana, przez pierwsze lata spisywała się znakomicie. Teraz już w miejscach najczęściej mytych impregnat chyba się starł, bo bardzo ciężko z cegiełki wyciągnąć brud i kurz.
Także jeśli postawilibyście na cegiełkę w swojej kuchni, nie układajcie jej do samego sufitu jak u mnie. Zróbcie jej z połowę mniej – i zabezpieczcie szybą.
Fronty lakierowane – ale tylko i wyłącznie chyba dlatego, że zmienił mi się gust. Lakierowane fronty są dalej w modzie i obiegu. Łatwo się czyszczą i fajnie wyglądają. Dziś nie chciałabym by tak błyszczały. Bardzo podobają mi się kuchnie w stylu amerykańskim, z wyspą po środku do gotowania. Podczas projektowania kuchni zarzekałam się, że nie chce kuchni. Dziś z pewnością bym to zmieniła.
Jeszcze jest jeden minusów takich frontów, ich biel, która była na początku, znacznie się dziś różni. Na zdjęciach tego nie widać, ale fronty pożółkły. Kiedyś zapierałam się nogami i rękoma, że nie chcę wyspy. W tym roku chciałam jednak ją dorobić. Zostałam poinformowana przez stolarza, że jest ryzyko, że kolor mógłby się różnić. Porównałam ze starymi zdjęciami i tak – różniłby się i to znacznie.
Kuchnia ma jednak potencjał w moich oczach.
Wiem, że nie będziemy tu mieszkać w przyszłości i zastanawiam się czy inwestować. Gdybym miała tu zostać, skułabym cegiełkę ze ściany, zastąpiła ją płytkami, wymieniłabym blat, zlew i baterię. Na tych rzeczach nie warto oszczędzać. Warto postawić na jakość i znaną markę.
Co cenię w mojej kuchni do dziś?
Kosz na śmieci otwierany nogą, przy brudnych dłoniach jest to nieocenione. Moje wielkie szuflady, które są bardzo wytrzymałe, w środku jest masa szklanek i talerzy. Są bardzo pojemne, fajnie chować jest tam też mąki, makarony i inne rzeczy, które widać od góry. Duża ilość szuflad w kuchni – jak najbardziej na plus.
Dobre sprzęty marki Electrolux. Wymieniałam indukcję już raz, wcześniejsza była innej marki, nie wytrzymała długo. Teraz jestem zadowolona ze sprzętu.
Cenię sobie również ekspres do kawy w zabudowie. Na pewno zdecyduję się na taki kolejny raz.
Duża powierzchnia blatu roboczego. W kuchni w mieszkaniu tego nie miałam, tu jest go dosyć dużo, ale pewnie w nowej kuchni zrobię go jeszcze więcej :)
Dziś wiem jaka będzie moja nowa kuchnia. Podejrzewam, że będzie to olbrzymie duże pomieszczenie, z wyspą na środku, wokół której będzie zasiadała wielka kochająca się rodzina. Często zamykam oczy i wyobrażam to sobie, bo nie wiem czy wiesz, ale wizualizacje naszych marzeń sprawiają, że te marzenia szybciej się spełniają ;)