Ostatnio rozmyślałam, który rok w moim 30letnim życiu mogłabym uznać za najszczęśliwszy. Wybrałam 2013.
To był przepiękny słoneczny dzień ostatniego dnia kwietnia 2013 roku. W powietrzu pachniało majówką, grillem, spotkaniami z przyjaciółmi. Jednakże mój cel na ten długi weekend był całkowicie inny. Wiedziałam, że dziś go poznam. Mojego malutkiego synka. Mojego pierworodnego. Drżałam o niego przez całą ciążę, ponieważ poprzednia ciąża nie dotrwała nawet do 7 tygodnia. Wzięliśmy torbę i pojechaliśmy do szpitala. Mijał 40 tydzień. To dziś. Umówione cesarskie cięcie. Drżałam z niepokoju i z tego czy wszystko będzie w porządku.
Podłączona do stu rurek słyszałam bicie swojego serca. Powtarzałam tylko w głowie, by nic się mojej małej kruszynce nie stało. Łzy napływały same do oczu zanim jeszcze cokolwiek zaczęło się dziać. Wkrótce usłyszałam jego pierwszy płacz. 10 punktów. Mój aniołek, maluszek z mojego brzuszka, moje pierwsze dziecko było ze mną. Całe i najzdrowsze. Miałam je obok siebie. Wszystko poszło bez najmniejszych komplikacji. Tuliłam, całowałam przykładałam do piersi. Kochałam najmocniej na świecie, odganiałam posępne myśli i wiedziałam, że gdyby coś mu się stało zabrakłoby mi tchu z rozpaczy. Nie pogodziłabym się z kolejną stratą.
Nic, absolutnie nic, nie zapowiadało, że będzie się coś dziać.
Książkowo na trzeci dzień po CC mieliśmy wyjść ze szpitala. Jednak nas zatrzymano. Nic nie zwiastowało bradykardii. Położna zauważyła, że dzieje się coś nie tak. Buba został podłączony do sprzętu.
Do jednego jedynego urządzenia, które uratowało mu życie.
Do jednego jedynego działającego urządzenia na cały oddział położniczy.
Do urządzenia z serduszkiem WOŚP.
Nie chce nawet myśleć co by było, gdyby nie to owe urządzenie.
Fundacja Wośp uratowała istnieje mojego dziecka. Uratowała też moje życie. Podejrzewam, że uratowała również miliony innych małych serduszek i matczynych serc.
I BRAK MI KURWA SŁÓW NA TO WSZYSTKO CO SIĘ DZIEJE.
Gdyby jednego z drugim z tych posłów, czy tych ludzi, którzy szerzą nienawiść do Jurka Owsiaka, spotkała taka sama sytuacja… na pewno włączyliby myślenie.
Dla mnie coś się skończyło, coś pękło. Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy bez Jurka już nigdy nie będzie taka sama.
Mam nadzieję, że Jurek przemyśli sprawę i jego decyzja podjęta na gorąco w emocjach okażę się zmienna.
Wszyscy walczyliśmy w tym roku. Każdy dał coś od siebie, Mama Ginekolog zebrała ponad milion na orkiestrę. Ta sytuacja nie pozwala nam do końca się cieszyć z tego wszystkiego jak trzeba.
To ludzie pełni zazdrości i nienawiści potrafią odebrać radość człowiekowi, który ma odwagę być szczęśliwym. Bo być szczęśliwym w Polsce jest bardzo ciężko. Być radosnym w Polsce jest bardzo ciężko, bo zaraz znajdzie się ktoś, kto nam te szczęście odbierze.