Kiedyś byłam przerażona, w każdej z opisanych sytuacji moja twarz zmieniała się w grymas. Albo to był Kevin sam w domu, gdy użył płynu po goleniu, albo to były po prostu zaciśnięte usta lub łzy na policzkach.
- Ryczałam kiedy szłam rodzić drugiego. Ryczałam jak bóbr. A kiedy niedajboże wylądowałam na patologii ciąży bo ktg było słabe, spierniczałam od nich(szpitala i lekarzy) ile wlezie do domu, do mego Bubka. Że taki malutki, i że sam, z Tatusiem. Że pić, jeść, pieluchę zmienić i przytulić, tylko mama tak potrafi. Teraz rozważam zajście w trzecią ciążę, by poleżeć na patologii ciąży, by pójść rodzić na długie całe trzy dni i odpocząć od tego wszystkiego. Serio.
- Zostawienie dziecka/ dzieci w domu pod opieką kogoś innego. Coś jak punkt pierwszy, tylko jedziesz na zakupy i robisz je z językiem na brodzie. Musisz jak najprędzej wrócić do dziecka, prawda? Bo nikt nim się tak nie zajmie jak mama! Pędzisz z prędkością światła, wrzucasz zakupy do koszyka tak szybko, że wióry lecą, przepychasz się w kolejce, bo przecież masz dziecko w domu! A teraz…? Teraz składam hołd osobie, która chce z nimi siedzieć i wybywam, na najdłuższe godziny jakie się da. Na relaks do pracy…
- Do pracy, właśnie, do pracy! Rok macierzyńskiego minął jak pstryknięcie palców, no gdzie Ty takiego berbecia malućkiego zostawisz i pójdziesz… Składasz hołd matkom, które miały tylko 5 miesięcy. Myślisz twarde sztuki to były. A teraz…? Zasypiając wieczorem nie możesz się doczekać kiedy zadzwoni rano budzik, byś mogła się wyszykować i odlecieć, w wir pracy, w wir ciszy i samotności. W wir lekkich nogawek (bo nikt nie wisi na nich) lekkich i czystych (dobrze wiesz jak wygląda fluk na nogawce spodni).
Im więcej czasu mija, tym macierzyństwo jest bardziej wyluzowane. Tym mama bardziej wyluzowana, a jak mama ma się dobrze, to dziecko również. Nie spinaj tyłka, i gdy czasem mama lub teściowa chcą zmienić pieluszkę nowonarodzonemu to dziękuj niebiosom! ;)
Co jeszcze dopiszesz do tej listy? :)