Już od samego początku wydawało mi się, jakbym porywała się z motyką na słońce. Podróż naszym starym wątpliwym Golikiem, 508 km w jedna stronę, z klimatyzacją zimny łokieć z boku bacznego obserwatora, skłaniała go do popukania się w czoło. Nie dałam jednak za wygraną i stwierdziłam, że muszę tam być. Dwa lata blogowania minęło niespełna tydzień temu, a mnie na oczy to jeszcze w życiu żaden bloger nie widział, oprócz pewnych kilku blondgerek z parentingowego grona.
Wyruszyliśmy w podróż późnym popołudniem by zatrzymywać się często i wietrzyć pachi, oraz zjadać wyśmienite parówki z punktów stacji orlen. Za stolicą zaczęły się czeluścia autostrady, dla mnie – domownika zasiedziałego z Podlasia, był to istny przerażający dwu, momentami trzy pasmowy atak serca. Te samochody tak szybko ziummm ziuuum, jeden przez drugiego, tiry ogromne. Po pięciu minutach stwierdziłam, że wolę nasze podlaskie ekspresówki.
I dobrze stwierdziłam, bo 80 km przed poznaniem, koło godziny 23:23 zaczęło się dziać coś dziwnego z autem, zjechaliśmy, mąż postawił diagnozę – dziurawe koło.
O tej wątpliwej porze przeszukiwałam Internety i każdy zaspany człek, który twierdził, że jest pomocą drogową nie chciał nam pomoczę względu na porę. Ale znalazła się dobra dusza, która na moje zaryczane:
Halo?! Proszę pana guma nam pękła!!! Prosimy o pomoc!!!
Wybuchł śmiechem, razem z moim mężem i na końcu również ja wybuchłam tym śmiechem, gdy dotarło do mnie to, co powiedziałam.
Dzięki modlitwom moim obok naszego hotelu była wulkanizacja, więc na drugi dzień bez problemu cieszyliśmy się nowymi oponami. Bolał jednak portfel. I moja torebka od Michaela Korsa, która została jednak w Starym Browarze, bo budżet przeznaczony na nią odjechał wraz z pomocą drogową i nowymi oponami. Ale organizatorzy obiecują już na wiosnę nową edycję Blog Conference Poznań, więc czekaj na mnie moja granatowa Selmo!!! Będę jechać po ciebie!
Każdy z nas jest człowiekiem, kierują nami emocje i jak opowiadałam w wywiadzie dla Mamadu(klik) panuje czas zgryzoty takiej. Że wszystko źle, wszystko nie pasuje. Słuchajcie, zorganizowanie takiej konferencji to nie lada wyczyn, chylę czoła organizatorom, skłaniam się w pół. Zebranie tylu wyjątkowych ludzi, tylu wyjątkowych prelegentów, znalezienie odpowiedniego miejsca (tak na marginesie zakochałam się w Starym Browarze, u nas nie ma takich miejsc, gdzie i impreza i konferencje i sklepy w jednym i jeszcze park! Niesamowite! I to jeszcze w takim klimacie jaki uwielbiam!) to ogrom pracy. I szczerze, wkurza mnie to, jak ktoś narzeka pod nosem od samego wejścia, no ludzie! Trochę pokory! Nie ma klimatyzacji, to weź kurna ze sobą przenośny wiatraczek ;) butelkę wody i po sprawie. W sumie z cukru nie jesteśmy, dało się przeżyć.
Jeśli chodzi o prelekcję najbardziej szczęka mi opadła gdy mówił MrVintage, no kurna! Rzeczowo, konkretnie, nawet powiedział nam ile zarabia! Gdzie każdy bloger uważa to za wielki sikret. Jego występ to wielki profesjonalizm, zero stresu, rzeczowo, ale i na luzie.
Teraz sikrety. Siedziałam tam po środku sali pełnej osób, a moje czerwone policzki napełniały się wstydem, bo (kurna) chyba z 85% człowieków nie kojarzyłam! Dobrze, że obok mnie była moja wszechwiedząca Malwinka, to mi naprostowała to i owo. Prelekcje, szczególnie te na drugi dzień były każda w sobie wyjątkowe. Zdradzę Wam kilka sekretów. Może stwierdzicie, że to już było wiadomo, a może będziecie zaskoczeni jak ja… Zobaczcie (uwaga punkt ostatni!)
- Liczy się jakość, a nie ilość – lepiej jest dodać rzadziej wpis, który ma dużo wartości w sobie, jest bardziej merytoryczny i zachęci ludzi do czytania i udostępniania, niż codzienny wpis do kawki, gdzie ludzie wejdą przeczytają i pójdą zniesmaczeni.
- Linki afiliacyjne – tak znienawidzony przez nas blogerów, sposób współpracy, który generuje jakiś odsetek od sprzedaży produktu, okazuje się żyłą złota. Chodzi tu o ciasteczka, bo jeśli bloger wrzuci link, a dana osoba nawet kilka dni później dokona zakupu, to ciasteczka sprawią to, że prowizja trafi do blogera.
- Nie ważni są UU!!! – kiedy już masz zbudowaną własną markę, wiele osób Cię kojarzy, to tak naprawdę nie liczą się wejścia na Twego bloga, liczysz się tylko i wyłącznie Ty. Jeśli jesteś znana/znany to firmy się do Ciebie zgłoszą ze względu na twoją mocną pozycję, a nie ze względu na statystyki.
Cieszę się, że mogłam tam i być i bardzo dziękuję organizatorom za pracę i trud który włożyli w przygotowanie tego wszystkiego! Było bosko!
Relację mogłyście na bieżąco śledzić na naszym instagramie (o tu) i na snapie – buuba_pl
ostatnie dwie fotki robiła paparazzi z ukrycia – http://www.magdat.pl/,
kawałek dobrej relacji jeszcze u Żudit (tutaj-klik)