Jaka ja głupia byłam gdy mi ten test przyniósł, taką białą karteczkę. Linijkami wypisany poziom hormonu względem tygodni. A na górze mój. Przeliczam, porównuje. Wszystko się zgadza. To było tej nocy dziwacznej, tak całkiem niechcący. Że też nam starym się chciało. Walnęłam głową o stół, podniosłam ją z powrotem, a łzy jak grochy. –ty dupku! Rzadko mi się zdarza używać tego określenia, ale było mi wszystko jedno. Wszystko wywróciło się do góry nogami. Płakam. A on tylko jak to możliwe, że się nie cieszysz?? Jak mam się cieszyć, gdy planów tyle. Zawsze lubiłam mieć wszystko zaplanowane. studia, praca. Gdy tylko wyfrunęłam z domu, to wiedziałam czego chcę. Swoje marzenia i plany mam do dziś.
Ten brzuch, ten dzidziuś w środku nie cieszył mnie, tak jak pierwsza ciąża. Los chciał utrzeć mi nos, i zawczasu udowodnić, że tak być nie może. To los sfałszował wyniki badań, bym zrozumiała jak bardzo go pragnę. Takiego zdrowego, pachnącego, prosto z brzuszka. ZDROWEGO.
Czasem świat musi się nam odwrócić do góry nogami, byśmy docenili to jak nam jest dobrze. Byśmy wiedzieli jakie są priorytety. Otworzyli oczy na rzeczy ważne i nieważne. Tak naprawdę te uśmiechy tych małych buziek na co dzień, sprawiają, że wstaję z łóżka bladym świtem, że żyję dla nich. Dbam o zdrowy jadłospis, o rozrywki, pichcę, piekę. Chcę żyć dla nich jak najdłużej i jak najlepiej. Potrafię też zwariować, wtedy wyrywam się z domu. Zabieram ich dwóch ze sobą, bo też sfiksują jak ja w tych ścianach. Mam taką jedną, co ją znacie i do niej czasem się wybieram. Jak mi ciężko, wystarczy, że jej się przyjrzę. Ona się trzyma jednej złotej zasady. Co by się nie działo, dzieci kłaść spać o tej samej ustalonej porze. Biorę przykład. Nie ma, że biegają do północy. 19-20 kąpiel i spanie. Drzemka w ciągu dnia też codziennie. Zajechałam, na trzynastą, dzieci spały, obiad był, w domu czyściutko. Ogarnęła wszystko i dla nas jedzenie, i dla nich i dla moich dzieci. I wszystkich poubierała, i na sanki zebrała, i jeszcze po sąsiadkę zaszliśmy. I się świetnie bawiliśmy. I tyle dzieci, wszystkie do ogarnięcia! A ile uśmiechów! A po powrocie na zmarznięte policzki gorąca herbata i ciepłe ciasto, które przywiozłam.
Jaka ja głupia byłam, że te łzy jak groch mi z żalu kapały, że druga ciąża. Jaka ja głupia byłam… powinnam wtedy była ze szczęśliwości skakać do góry! Przecież bijące serduszko to najpiękniejsze co mogło się trafić. A wtedy myślałam, że z takim ciężarem będzie gorzej przez życie iść. A ten słodki ciężar tylko większego powera daje przecież! A jak się we dwóch bawią, jak jeden drugiego buziaczkuje, zabawki w rączki wkłada. Głupia byłam jak się dowiedziałam, że drugi chłopak. Łzy też ocierałam, a teraz się cieszę, że kompan do zabawy, że dogadają się jak nikt inny. Chyba do końca życia w brodę sobie będę pluła, że to wpadka, że żałowałam. Bo teraz gdybym czas cofnęła, to bym tą wpadkę zaplanowała z premedytacją. Takie szczęście teraz mamy w tym domu. I choć te szczęście, to trzymam się tej złotej zasady, że spać o 20stej, by podołać wszystkiemu. By napisać dla siebie i dla Was, by zabawki spod nóg ogarnąć, naczynia do zmywarki wstawić…I wiecie, co? Apetyt rośnie w miarę jedzenia… ;)