wspomnienie porodu przyćmiewa obraz z sali operacyjnej, gdy niemalże czułam jak mnie kroją, by później usłyszeć płacz. jak głupia nawet nie dotarło do mnie, że to płacz Brzuszkowego (musiałam o to zapytać!;)), który jak się później dowiedziałam okazał się być 100% zdrową kruszynką. to jest moje najwspanialsze wspomnienie. ale jakby się wgłębić mocniej, to zza mglistej chmury wydobywają się wspomnienia wyjącego ktg, gdzie zanikało tętno, gdzie wszyscy lekarze przerywają swój obchód by mi pomóc, pielęgniarki wykręcają ręce by wbić się w żyły, a ja zaczynam płakać w niebogłosy. dzwonię do męża, nie odbiera, jest w innym mieście. szlag trafił wszystkie komedie romantyczne, gdzie żona dzwoni do męża że rodzi, a on zdyszany ocierając pot z czoła wbiega na porodówkę. kiedy biegłam ze sztabem lekarzy na CC w myślach było tylko to, że nie przyjedzie, że jestem sama jak palec w tym szpitalu. ale przyjechał od razu po, oczywiście nie chciałam go widzieć, hormony szalały, a ja nie mogłam zrozumieć, że tysiąc spraw na głowie. oczywiście przyjechał z bukietem róż. a ja ryczałam nadal, bo w szpitalu na porodówce nie było miejsc. ja leżałam na patologii, a mój Brzuszkowy sam na połogu. Chodził tam co kilka minut by mi pokazywać zdjęcia na komórce.
po powrocie do domu było ciężej niż myślałam, prawie codziennie miałam chęć zapytać wujka googla o numer do inspekcji pracy. małżonek mój dostał L4, tzw opiekuńcze na żonę, i ja na wpół zgięta zostałam sama w domu mimo tego świstka. wydzwaniali, że sobie nie radzą i przez cały tydzień po CC codziennie jeździł do pracy. na domiar złego wypłacili mu 80% pensji, przez to zwolnienie. później jakoś mąż wywalczył swoje, ale to nie jest ważne. ważne jest to, że byłam sama i… sobie poradziłam! i jak czytam komenatarze:
Hej,
ja bym chciala zebyś napisala jak sobie radzisz z takimi dwoma szkrabami, pisalas ze ciezko wyssc na spacer i ze Bubik jest zazdrosny a cos wiecej? jak sobie radzisz z ogarnieciem domu, zakupami, obiadami no i z dziecmi. Ja czekam na mojego drugiego skarba roznica bedzie 1,5 roku i bardzo sie boje, bo z jednym czasami ledwo wyrabiam zwlaszcza ze jest baaardzo żywiolowe…
Trafiłam na Twój blog, kiedy 3tygodnie temu wystukałam w wyszukiwarkę „dzieci rok po roku” po tym jak zobaczyłam na teście dwie cudowne kreseczki, które jednak wywołały fale wątpliwości, bo jestem mamą 9 i 5 pół miesięcznego Karolka. Między Bąbelkami będzie 1 i 5 miesięcy różnicy. To co czytam tu u Ciebie wiele mi daje, ustępuje początkowa obawa, a przychodzi radość z oczekiwania na kolejnego maluszka.
to chcę mi się krzyczeć, dziewczyny głowa do góry! jak zostałam te dni pierwsze sama rzucona na głęboką wodę to myślałam… że się utopię, ale tylko na początku, bo rzeczywistość sprawiła, że ochłonęłam, nabrałam spokoju i ze wszystkim dałam radę. czasem nawet paznokcie pomaluję! później stwierdzam, że niepotrzebnie bo zaraz obdrapane… obiady też gotuję, choć wolę zjeść na mieście gotowy obiad, a wolny czas spędzić na zabawę. sprzątamy razem, wszyscy bez wyjątku, nawet Bubek chętnie łapie się za odkurzacz. kiedy już mi się zdarzy coś ugotować, to jak oszalała od razu desery, babeczki, biszkopty z jabłkiem. stawiam małego w bujaczku na blat, gadam do niego obierając ziemniaczki, Bubi zazwyczaj potrafi wtedy zająć się sobą, albo (wcale tego nie ukrywam) włączam mu bajkę, na którą popatrzy 5minut, by dalej coś innego porozrabiać. i kiedy patrzę na ten kochany bałagan, zabawki mi się w pięty wbijają, kiedy mogę bezkarnie włożyć dres, a domu panuje gwar, to wiecie co? kocham to!!! w myślach patrzę głęboko przed siebie i mam nadzieję, że długo będę tak dobrze się czuła. że mnie to nie zirytuje, ani nie zmęczy. jesteśmy kobietami, odnajdziemy się w każdej sytuacji.Jeśli przed Tobą brzuch wielki a obok ciebie maluch, nie zamartwiaj się, nie stresuj, bo to na Ciebie źle wpłynie, ciesz się każdym czasem, bo na pewno sobie poradzisz. Bo jesteś kobietą! potrafisz robić kilkanaście rzeczy na raz! :)