Tatko dał mi wychodne, kochany, więc wykorzystałam to czym prędzej by się nie rozmyślił;) Umówiłam się z Martą moją, chyba jeszcze o niej Wam nie opowiadałam. To miało być spotkanie nasze jak każde inne, ploteczki, wieści, niusy itp. No może troszkę bardziej wyjątkowe niż każde inne, bo miałyśmy w ten sposób uczcić urodziny mojej Marty, jako że nie mogłam pojawić się na imprezie. Teraz mi się chce śmiać, jak sobie wszystko wspominam, ale wtedy na miejscu zbierałam szczękę z podłogi, że istnieją tacy ludzie jak kobieta, z którą było dane mi się tego dnia kłócić. Przyjechałam wcześniej do centrum, by się przejść, porozmyślać, kupić kwiaty oraz karty parkingowe, bo mandaty za parkowanie niebezpiecznie się kumulują. Wracam na parking i patrzę, że już Marta przyjechała, szuka miejsca, objechała całość, jeden raz, drugi trzeci, pojechała dalej. Widząc, że jedno miejsce się zwolniło stanełam na nim jak kołek udając auto(haha, bom podobna), i dzwonię do niej coby nieszła multum kilometrów, tylko prędko tu wracała. Nie zdążyłam się rozłączyć, a jakieś super-hiper auto zaczęło na mnie najeżdżać, dosłownie! Kobieta starsza zadbana, krzyczy bym zlazła, a ja, że miejsce zaklepałam, zaraz będzie mój samochód. A ona, że dla niej się należy, bo ona dwa razy parking przejechała i jej bank zamkną, oczywiście powiedziałam, że jej miejsca nie ustąpię, a ona żebym nic nie mówiła tylko zeszła, bo nie umiem mówić po polsku (hahaha, so f**cking what?!;)). Przechodnie ją uspokajali, mówili, żeby sobie pojechała, spasowała w końcu, by się z kimś innym pokłócić, że jej miejsce się należy, bo ona tu już długo czeka, ktoś inny nawet z nią nie rozmawiał, tylko wzruszył ramionami. Nie odczekałam chwili, a ona zaczęła najeżdżać na mnie tyłem! Ustąpiłam kobiecie, bo głupszy ma pierszeństwo raczej… I szkoda Bubka2 by było, gdyby nie on, brzuszkowy, to murem bym stała i dobre odszkodowanie by było, hihi. Długa historia, a to wszystko trwało może dwie minuty, w międzyczasie Marta to widziała, zaparkowała gdzie popadnie i mówi, że mało na zawał nie zeszła. O takie chwile grozy to były, o! ;)
Czy można jeść sushi w ciąży? O tak! Drogie ciężarne tylko wybierzcie takie, gdzie będzie ryba pieczona, nie – wędzona, nie – surowa, tylko pieczona!