Najpiękniejszy. Na samą myśl łzy się do oczu cisną. Gdy cztery lata temu zapragnęłam mieć dziecko, wydawało mi się to takie łatwe. Zaszłam i straciłam. Raz mi się przyśniła, śliczna dziewczynka na fotografii w ciemnych włoskach, machała do mnie, uśmiechała się. Przez trzy lata zbierałam się ponownie. W końcu dojrzałam, wydoroślałam, wyczekałam.
Z rana zbudziło mnie słońce, wiedziałam, że to TEN szczególny dzień. Przecież coś czuję, czuje się inna. I w dodatku dziś mam urodziny. Pojechałam z samego rana do centrum krwiodawsta, choć igieł się panicznie boję. Na widok czerwonej krwi mdleję, odwróciłam głowę, zacisnęłam zęby, wynik będzie po trzynastej trzydzieści. Idealnie, kończę pracę o piętnastej. R zawiózł mnie do pracy, po badaniu, bo przecież jak zwykle jego samochód się zepsuł setny raz w tym roku. Odbierzesz wynik?
Odbiorę.
Bliżej piętnastej. Dzwoni. Jego głos wydawał się obojętny nic nie znaczący:
-Wyjeżdżać już?
-Tak.
-Odebrałeś?
-Tak. Powiedzieć Ci jaki wynik? -Jego ton głosu nic nie mówiący, pewnie nie jestem.
-Nie. –mówię i rozłączam się. Dupek.
W sumie nie chciałam wiedzieć, siedząc nad głową klientki, nawet pamiętam której, nie chciałam się rozczarować i ryczeć, wolałam później. Pamiętam do tej pory, która to była, co jej robiłam, jakie światło wtedy było w salonie i w co byłam ubrana. Serce mi tak szybko biło, że je słyszałam, pomimo to dokończyłam z rozwagą to co robiłam.
Skończyłam. Z kupą prezentów w rękach z dnia dzisiejszego wyszłam. Po mału, wsiadłam do samochodu. Patrzy się na mnie. Mój R. Oczy błyszczą.
-Jestem?
-Jesteś.
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Buziakom nie było końca.
Powrót do domu. Tam wysprzątane, czyściutko, pieski śliczne dwa, wykochałam je wtedy jak nigdy. Piękny torcik. Piękne kwiaty i kartka z wynikiem.
Boże, przecież ja już się nie mogę ruszać, mam w sobie wyczekaną od tylu lat kropeczkę. Patrzę na kartkę, porównuje HCG, jestem jestem jestem.
A ten R to jeszcze mnie na basen ciągnie(mój wymarzony, planowaliśmy iść tam setki razy, ale zawsze było nie po drodze), poszliśmy, już szłam inaczej, do wody głębokiej nie wchodziłam, ze zjeżdżalni nie zjeżdżałam, by nic się nie stało malutkiej kropeczce. To był najlepszy dzień w moim życiu.
Taki piękny, czysty, idealny.
To było dokładnie rok temu w dniu moich urodzin. Nie sądziłam, że z tej kropeczki, dziś będzie takie cudo. Z rączkami, paluszkami, nóżkami. Kocham je nad życie. Mój.
Zdjęcia z przed roku, Buuba w brzuszku