Chwyć życie za włosy – tytuł tego wpisu może być mylący. Pewnie wchodząc tu, pomyślicie, że przeczytacie o moich kolejnych sposobach walki na piękne włosy. Otóż nie. Dzisiaj porozmawiamy o życiu, o wychowywaniu naszych dzieci. O tym jak pewien film na Netflixie sprawił, że mam pewne przemyślenia. Nie będę ukrywać, że wiedziałam o tym wcześniej. Jednakże ten kolorowy film pokazał mi to namacalnie. Pokazał jakie piętno, my rodzice, odbijamy na swoich dzieciach. Pokazał w jak łatwy sposób możemy ukształtować charakter naszego dziecka, jak łatwo możemy wpędzić je w niechciane kompleksy, oraz różne emocje.
Po przeczytaniu tego wpisu, pragnę byście wpisały jego tytuł w wyszukiwarkę. Byście dotarły/li to tego filmu i obejrzeli go. Przyjemnie jest oglądać filmy, oraz spędzać wieczory w ten sposób. Ale oglądanie filmów, które są przyjemne i w dodatku mają nas – rodziców czegoś nauczyć? To juz jest mistrzostwo jakim wykazał się Netflix.
Patrząc z boku na niektórych rodziców, nie wiem czy zdają sobie sprawę z odpowiedzialności, jakie wzięli na swoje barki. Poczęcie i urodzenie małej istotki to bardzo wielka odpowiedzialność. To jaka będzie w przyszłości jest tylko i wyłącznie w naszych rękach. To, czy nasze dziecko pójdzie pewnie do szkoły również zależy od nas. Jego pewność siebie, świadomość swojego wyglądu oraz wartości.
Powiem Wam, że byłam małą zakompleksioną dziewczynką, która nigdy nie wierzyła w siebie. Od śmierci mamy w mojej rodzinie zostało mi przybite piętno ‘sieroty’. Małej dziewczynki, która jest sierotką, która ma chodzić ubrana czysto, ale skromnie. Która nie miała z kim porozmawiać o swoim pierwszym okresie. Która w okresie dojrzewania słyszała niemiłe żarty od najbliższych “dziewczyna ze śląska, na dole szeroka w barkach wąska”. Według najbliższych to był śmieszy żart, mimo to brałam go do siebie, i czułam się nim strasznie upokorzona. Skutkowało to wyborem swetrów za pupę, długich szerokich bluzek w okresie dojrzewania, oraz blokady psychicznej i poczuciem niskiem wartości.
Gdybym to ja miała być swoją mamą, nigdy nie dopuściłabym do tego, by ktoś tak powiedział do mojej córki. Celebrowałabym z nią jej dorastanie, akceptowała jej wybory, oraz widziała w niej same atuty.
Do czego zmierzam? Dokładnie tak samo jest w filmie, do którego obejrzenia Cię zachęcam. U mnie rozchodziło się o szerokie biodra, a w filmie o włosy. Od najmłodszych lat mama głównej bohaterki, kreowała w niej poczucie odpowiedzialności za jej nienaganny wygląd. Gdy główna bohaterka w dzieciństwie marzyła o zabawie z dziećmi w basenie, matka jej nie pozwalała, ze względu na włosy. Główna bohaterka była afroamerykanką i jej bujna czupryna każdego dnia była ujarzmiana przez matkę.
Dzieciństwo nasze dzieci mają tylko jedno, i nie powinny się martwić rzeczami, które kreują dorośli. Skoro mała dziewczynka chciała się bawić, dlaczego jej nie pozwolić? Oczywiście schemat przeniósł się do dorosłego życia głównej bohaterki. Mama przychodziła o 4 rano do naszej bohaterki by zrobić jej włosy, dzięki temu mogła się obudzić z nienaganną fryzurą rano u boku swojego chłopaka. Spała w jedwabnych chustach, pielęgnowała swoje włosy bardzo starannie, i któregoś dnia… spotkała ją przykra sytuacja u fryzjera… jej włosy się spaliły pod wpływem jednego z fryzjerskich specyfików i… wypadły.
Na pewno wiecie jak jest coś stracić, coś co skrupulatnie pielęgnujemy. Nasza główna bohaterka przeżywała swój wewnętrzny koniec świata.
Jednakże to był początek zrozumienia błędów, które popełniała jej matka nieustannie. Nasza bohaterka po załamaniu nerwowym zrozumiała, że życie nie polega na spełnianiu oczekiwań swojej matki i… tu musicie zobaczyć to sami.
Zobaczcie koniecznie, gdyż włosy w tym filmie są podstawą do kolejnych przygód jakie przeżyła nasza bohaterka. Będzie oczywiście kilka wątków miłosnych, oraz na sam koniec totalne zaskoczenie!
W filmie “Chwyć życie za włosy” mamy do czynienia z wpajanymi kompleksami dziecku od maleńkości – tu chodziło o włosy, a w moim prawdziwym życiu chodziło o moje biodra. Nie zliczę domów, w którym codziennie dzieci słyszą, że:
śmierdzi im z buzi
chodzą zgarbione
brzydkie
nie potrafią zrobić tego czy tamtego
grube
niegrzeczne
Jako rodzicie nie opiniujmy. Wyzbądźmy się epitetów. Myślisz, że to miło jest usłyszeć: ale jesteś niegrzeczny!? W wewnętrznym świecie dziecka po takich słowach rodzi się bunt, i te słowa wcale nie sprawią, że nasze dziecko będzie grzeczniejsze. W jego środku przylgnie do niego łatka, że jest niegrzeczny (gdy będzie słyszał to często) i takim zostanie. W wieku dorosłym też będzie niegrzeczny, ponieważ mama ma o nim takie zdanie i tak ma być. Nie lepiej by brzmiały słowa skierowane do naszego dziecka:
Skarbie, bardzo mi przykro, że postąpiłeś źle. Jest mi z tego powodu smutno, chciałabym byś nie robił znów takich rzeczy. Bardzo Cię o to proszę, a wszystko będzie dobrze! Kocham Cię!
lub:
Znów rozlałeś mleko. Proszę Cie byś był bardziej uważniejszy, gdyż teraz mamie jest przykro bo musi to sprzątać. Chodź posprzątajmy to razem, obiecaj mi, że postarasz się znów tego nie zrobić! Wierzę, że Ci się uda!
Wypowiadając takie słowa w kierunku naszych dzieci, mówimy o naszych emocjach. Mówimy o tym, że ich zachowanie sprawia nam przykrość. Oraz jednocześnie okazujemy im wsparcie. O wiele to lepsze, niż jeden epitet, który wpędzi jeszcze bardziej w złość nasze dziecko, oraz sprawi, że ta łatka mu przylgnie.
Tu przytoczyłam specjalnie zachowanie naszych dzieci, w filmie i przykładzie z mojego życia zobaczycie jakie nasze czyny i słowa mają moc. To wszystko jest ze sobą powiązane, bo tu chodzi o zachowanie naszych dzieci. O ich przyszłość, wiarę w siebie. Moim mottem w wychowaniu dzieci jest to, by traktować je tak, jak ja chciałabym być potraktowana w danych sytuacjach będąc małym dzieckiem. I tego się trzymajmy <3