Close
Close

Brak produktów w koszyku.

Moment, w którym przeżywam to wszystko jeszcze raz – moja wstydliwa historia – test gokartów i FILM

Moment, w którym przeżywam to wszystko jeszcze raz – moja wstydliwa historia – test gokartów i FILM

Dzieciństwo – beztroskie chwile, w którym największym zmartwieniem jest obszorowane kolano, swędzące łydki po spacerze w trawie pełnej pokrzywy, drzazga w palcu czy brak mamy w polu widzenia. A może to również teraz rozładowany tablet, poszukiwania ładowarki, brak kanałów w telewizji podczas burzy?

Tego nie wiem. Bo obecne dzieci mogą mieć inne problemy, niż ja je miałam będąc dzieckiem urodzonym w 1988 roku. Pamiętam zabawy na trzepaku, przed blokiem, u babci. Pamiętam, że całe moje dnie wypełniał czas spędzony na podwórku. Na podwórko chodziło się nawet po przedszkolu, w dodatku chodziłam tam sama! Mama zostawała w mieszkanku z malutkim braciszkiem, a ja miałam za zadanie być ‚widoczna z okna’ dalej nie można mi się było zapędzać. Inaczej było to surowo karane ;). Przyznam, że nie raz za inny blok zaciągnęła mnie koleżanka. Rówieśnicy również wspinali się na drzewo, obok bloku. Nie byłam wówczas widoczna z okna, a perspektywa zabawy kusiła. I jak zwykle pokusa wygrywała. Na poszukiwania wysłany przez mamę szedł tata. Również mama z okna potrafiła krzyczeć tak głośno, że inni zwracali uwagę – że to, kurde, chyba mnie wołają. Uwielbiałam spędzać czas z innymi dziećmi. Uwielbiałam podwórko. Tylko gdy otworzyłam oczy w sobotę już na nie pędziłam, mimo uprzedzeń mamy, że jest wcześnie i jeszcze pewnie nikogo nie będzie. I jak zwykle w każdej sytuacji miała rację.

Jednego w moim dzieciństwie zabrakło. Jest to dla mnie bardzo wstydliwy temat. W przedszkolu i w szkole dzieci miały możliwość skorzystania z rowerów. Ja wówczas wtedy albo źle się czułam, albo musiałam wracać do domu, albo miałam ciekawsze zajęcie.

Moja historia nauki jazdy na rowerze

Wyobraź sobie, że idąc do szkoły, do pierwszej klasy podstawówki, nie umiałam jeszcze jeździć na rowerze. Szczerze? Nie pamiętam jak było gdy był ten moment (na moje oko 3 – 4 latka) gdzie powinnam nauczyć się jeździć na dwóch kółkach. Nie wiem gdzie byłam, co robiłam, czy rodzice najzwyczajniej w świecie olali temat. Czy może ja toczyłam opór. Nie nauczyłam się w czas ani w porę. Zawstydził mnie mój młodszy braciszek, który na takim małym rowerku nauczył się jeździć (na dwóch kółkach!) zaraz po tym jak zaczął chodzić.

Mając 7 lat miałam już kawał rozumu i byłam zbulwersowana faktem, że po powrocie ze szkoły, dzieciaki z ulicy idą na rower, a ja nie potrafię na nim jeździć. Poprosiłam nawet wujka o skombinowanie mi dodatkowych kółek do roweru. Wujek spawał kółka przez kilka dni, wykonał je ręcznie! Po czym ja po przejechaniu kilku metrów stwierdziłam, że to wielki wstyd, i nigdzie się nie zapuszczam na takim rowerze. A rower miałam spoko, dziadek przywiózł mi z wielkiego miasta BMXa, profesjonalny super wyczynowy rower, w kolorze zieleni w brokacie, na białych kołach. Rower był niesamowity! A ja nie dość, że nie potrafiłam korzystać z jego możliwości, to co dopiero na nim jechać. Pamiętam, że w końcu któregoś dnia, nie dałam za wygraną (uuuuu a upartość to jedna z moich cech) w gorący upalny dzień, mając 8 lat, po całodniowych próbach, w końcu pojechałam. Przejechałam kilka metrów i się zatrzymałam. I wiesz co, wydało mi się to takie łatwe! Czemu mi wcześniej to nie wychodziło, to nie mam bladego pojęcia! Cały dzień nieustannych prób, by na sam wieczór pokonać strach i nauczyć się jeździć! Oczywiście ten wieczór był mój i jeździłam w kółko jak szalona. Najbliżsi nawet zwracali mi uwagę, że jak na pierwszy dzień co za dużo to nie zdrowo. Nie mogłam zasnąć z podekscytowania, bałam się, że jak zasnę, i obudzę się dnia następnego, to już nie będę pamiętać jak się jeździ.

Historia zakończona happy endem

Mój zarąbisty BMX towarzyszył mi przez wiele lat życia, to na nim się nauczyłam jeździć, to na nim zwiedzałam rodzinne miasteczko i załatwiałam sprawy. Na 13 urodziny Tato podarował mi doroślejszy rower. Później na 16ste kolejny, ale już taki super sportowy. Stoi on w garażu do dziś. Jest naprawdę bardzo solidny. Tym rowerem przejechałam tysiące kilometrów. Dziennie potrafiłam pokonać do 100 km, a nawet pokonywać trasy między miastami. Na tym rowerze poznałam swojego pierwszego chłopaka, oraz biłam rekordy prędkości! Do dziś jazda rowerem to dla mnie coś ekscytującego! I zamierzam to kontynuować.

Moje dzieci

Jak widzisz, rzeczy które wydarzyły się w dzieciństwie pozostają w pamięci do dzisiaj. Dlatego traktuje moje dzieci tak, jak ja bym chciała zostać potraktowana. Spędzają swoje dzieciństwo w taki sposób, jakiego ja nie miałam. Oczywiście niczego nie idealizuję, są wzloty i upadki, ale miłość jest przede wszystkim na pierwszym miejscu. 

Doskonale wiecie, że w obecnych czasach dzieciństwo można przeżywać całkowicie w inny sposób, niż to było kiedyś. Kiedyś dzieciaki spotykały się na trzepaku, dziś spotykają się w cyberprzestrzeni. Jednak są sposoby, by tego uniknąć. Są sposoby by rower był nadal ‚cool’, by aktywność na świezym powietrzu była fajna. By były rzeczy atrakcyjniejsze niż kolorowy telewizor, czy tablet. 

Jest masa ułatwień, masa rzeczy do kupienia, do zrobienia. Oraz mnóstwo czasu, który można fajnie wykorzystać. Opisując swoją historię, opisywałam ją Tobie, byś wychwycił/wychwyciła idealny moment na naukę jazdy na rowerze swojego dziecka. Dzieci w pewnym wieku nie boją się, nie boją się upadku, próbują. A można pomagać im w przeróżne sposoby. Nie musimy zaczynać od zwykłego rowerka. Może to być rowerek biegowy, trójkołowy, czy jeździk. Wszystko co sprawia, że nasze dziecko musi się skupić na drodze, skręcaniu, i pedałowaniu.

Trójkołowy gokart

Długo myślałam co kupić chłopakom na dzień dziecka. Oni naprawdę wszystko mają, nie chciałam by to była kolejna zabawka. Myślałam o grach, oraz ewentualnie o rzeczach, które zdadzą egzamin na świeżym powietrzu. Z pomocą przyszedł sklep internetowy (przecież wiemy, że wszystko co najfajniejsze z całej Polski można znaleźć w internetach) www.brykacze.pl – mają świetny asortyment (czyt. duuuuuuużoo mega fajnych rzeczy dla dzieciaków), słowem w sedno: jest w czym wybierać! Oczy mi się świeciły jak szalone, a  z tyłu głowy ciągle gdzieś ta moja historia nauki jazdy na rowerze. Chłopaki mają już rowerki biegowe, ale starszy synek już  niego wyrasta, młodszy jeździ, ale nie do końca tak, jak bym chciała, więc zanim zdecyduję się na zakup roweru, chciałabym by czuli się pewnie w tej materii.

Padło na coś stabilnego, na coś co ma kierownicę i pedały. Na pewno to będzie super start i urozmaicenie jazdy na rowerze.

BERG Trójkołowy gokart na pedały Choppy do 50 kg

Nie spodziewałam się, że tak oszaleją z radości. Chcieliby jeździć codziennie! Wypuszczają się nawet w długie trasy. Jadę za nimi rowerem, jest szaleństwo, a inni przyglądają się na czym fajnym jeżdżą chłopaki. Buba opanował jazdę w kilka sekund, młodszemu trochę to zajęło (czyt kilkanaście minut z przerwami na złość) i nie chciał już schodzić z gokartu by chociażby wrócić do domu. 

Co możecie zobaczyć na poniższym filmiku. Specjalnie Wam chciałam nagrać tę radość! :D

Pompowane koła napompowaliśmy jeszcze bardziej, co sprawiło, że chłopakom lżej się jeździ. Bubie dopasowaliśmy fotelik trochę dalej od kierownicy. Oliś ma bliżej. Każdego dnia muszą pojeździć, na dzień dzisiejszy to najlepsza top zabawa. Bajki w TV się chowają. Gokarty są numerem jeden. I ja jestem przeszczęśliwa, to na pewno jest super start do dwóch kółek.

Gokart został zaprojektowany na wzór motocykla Choppera. Także chłopaki mogą się poczuć jak prawdziwi zdobywacze najszybszych prędkości. Jazda jest przyjemna, nie sprawia trudności. Jest szybka do opanowania, gdyż pojazd jest łatwy w obsłudze. Nie ma żadnych przerzutek, a jeździ się naprawdę lekko! Gokarty sa wyprodukowane przez markę BERG – dla mnie to jest ważne by marka wiedziała co robi. Tutaj akurat tak jest, mówi o tym 30 letnie doświadczenie.

Uważam, że wybór jest trafiony w 10tkę!

Zapomniałabym! Najważniejsze! By uprzedzić pytania zostawiam Wam link do produktu, wystarczy, że klikniesz TUTAJ – GOKARTY.  Gdyż po wstawieniu zdjęć na nasz Instagram(kilk) dostałam kilkadziesiąt wiadomości z zapytaniami co gdzie jak i za ile ;).

A jaka jest Twoja historia nauki jazdy na rowerze! Chętnie usłyszę! :D

Close