Ostatnio w Poznaniu byliśmy podczas wydarzenia Blog Conference Poznań. Przyznam Wam się, że nie zapuszczamy się w tak odległe zakątki Polski bez potrzeby… W słowach potrzeba nie mieści się u mnie niestety słowo zwiedzanie, dzieci są jeszcze za malutkie, by zrozumieć dlaczego staruszkowie chcą trzymać je w aucie kilka godzin, więc na takie tripy zapuszczamy się ciemną nocą. Bądź też wyjeżdżamy bladym świtem (około 3 rano), przenosimy chłopaki z łóżek, wrzucamy walizki na paluszkach do bagażnika i ruszamy. To jest lepsza opcja niż wieczorny wyjazd, gdyż staruszkowie też potrzebują naładowania baterii.
Będąc w Poznaniu mieliśmy wolne popołudnie, nie chcieliśmy jeszcze wyjeżdżać, bo chłopaki nie zasną, będzie tylko lament i zgrzytanie zębów, więc postanowiliśmy coś zwiedzić. O Palmiarni powiedziała nam Basia(klik). Wrażenie jakie zrobiło na mnie to miejsce, jest nie do opisania.
Z zewnątrz, myślisz sobie, ot szklarnia. Zwykłe drzwi, kasa niczym z PRLu, wchodzisz do środka i…. zaczyna się magia. Doznajesz szoku. Nie dowierzasz. Czułam się jak dzikus, wyrwana z centrum miasta do zielonego raju. Nie wiadomo gdzie kierować oczy, sufity są bardzo wysokie, rośliny jeszcze bardziej, a ty w tym miejscu czujesz się taki tyci tyci malutki.
Nie pamiętam kiedy coś zrobiło na mnie tak ogromne wrażenie. Także Palmiarnia w Poznaniu niech będzie także Twoim punktem do odhaczenia na mapie Polski.
Przygotuj się na tonę zdjęć, jednakże nie zrobią na Tobie takiego wrażenia, jak miałabyś być tam na żywo. Moje chłopaki były zachwycone!!!