USG
Badanie prenatalne oparte jest głównie na badaniu ultrasonograficznym. Badanie polega na sprawdzeniu trzech najważniejszych rzeczy u naszego dziecka, jak się później dowiedziałam, dwa są najważniejsze. Po pierwsze przezierność karkowa, musi mieścić się w normie. Fałd karkowy u naszego dziecka podczas pierwszego usg nie powinien przekroczyć 2,5mm, jeśli jest większy może świadczyć to o trisomii płodu (o wadach genetycznych). Po drugie kość nosowa, musi być dobrze widoczna i zauważalna.
Po trzecie naczynia odchodzące od serduszka, muszą mieć prawidłowy przepływ, krew w nich nie może się cofać.
Po usg na podstawie wszystkich informacji, oraz naszego wieku, trybu życia lekarz oblicza nam ryzyko wystąpienia wad, jeśli jest coś nie tak proponuje nam:
TEST PAPPA
Jeśli któryś z markerów podczas badania usg nam nie wyszedł, lekarz zaproponuje nam taki test, który polega na pobraniu krwi, a z krwi zostanie zbadana wysokość białek hcg i pappa. Aby test był realny musimy zostać skierowane w ten sam dzień, w którym zostało zrobione usg.
Lekarz na podstawie testu pappa oblicza nowe ryzyko, jeśli jest ono bardzo wysokie, pozostaje nam stres aż do porodu lub:
AMNIOPUNKCJA
Inwazyjne badanie polegające na pobraniu wód płodowych cienką igłą. Lekarz je wykonuje robiąc jednocześnie usg, by nie uszkodzić płodu. Badanie nie jest przyjemne, zalecany jest oszczędny tryb życia przez tydzień, a na wyniki czeka się około 3 tygodni. Amniopunkcja wskaże nam konkretne wady.
A oto nasz mały koszmar, dlatego o ciąży na blogu ostatnio nie było ani słowa.. miałam dość znajomych, którzy wytykali mi, że za dużo prywatności tutaj, że wieść o ciąży powinnam zostawić sobie. Słuchałam ze spuszczoną głową, wiedziałam o tym.
Na badanie prenatalne poszliśmy z mężem jak na każde inne usg, zależało mi na tym by zobaczyć go w końcu na monitorze, może już poznamy płeć? Może uda się zrobić usg 4D (z Bubim nie mamy). Jednak lekarz milczał, na koniec mówił do mnie, nie docierało do mnie, choć czułam rosnącą gulę w gardle. NT prawidłowe, kość nosowa widoczna, ale od serduszka odchodzą nieprawidłowe markery. Zwrotna fala A. Nic mi to nie mówiło, zapytał czy jestem zainteresowana zrobieniem testu pappa, jeśli wyjdzie dobrze, to znaczy że wszystko jest ok. Wyszłam z gabinetu, pędem jechaliśmy na test, ze względu na porę. Ryzyko z 1:1300, spadło do 1:500. Ryczałam. Choć teraz wiem, że to nie było bardzo wysokie ryzyko. (te liczby oznaczają, że jedna na 500 kobiet z takimi samymi wynikami urodziła chore dziecko). Nie wiedziałam co później, oddałam krew, zapłaciłam swoje, pojechaliśmy. Mój laptop był gorący przez całą noc, przeczesywałam fora wzdłuż i wszerz. Nie byłam sama. Mnóstwo kobiet w moim wieku i nie tylko, przez to przechodziło. Bałam się straszliwie. Jednak pocieszałam się tym, że nasze ryzyko nie jest takie wysokie.
Tydzień później. Wieczór jak każdy inny, telefon z kliniki, mój gin. Są wyniki. Smutny głos. Nowe obliczone ryzyko 1:39! Zamknęłam się w łazience, chciałam jak najszybciej skończyć tę rozmowę. Wiedziałam już, że pozostaje mi amniopunkcja, ale na 100 kobiet 2 traci swoje dziecko po tym zabiegu. Nie mogłam znieść lekarza, z tymi jego „no wie pani; jak pani chce; pacjentki robią raczej; jak pani uważa; ja nie mogę powiedzieć co ma pani robić”. Wiem, że wiele kobiet przez internetowy lud był negowany, za to, że zdecydowały się na amniopunkcję, ale żadna z nich nie poroniła. Statystyki są z ubiegłych lat, medycyna poszła do przodu, teraz wykonywanie tego zabiegu wygląda inaczej niż kiedyś. Czytałam pocieszałam się. Czas naglił, musiała być zrobiona w określonym czasie. Umówiłam się w szpitalu, z pomocą znajomej. Bo normalnie czekając byłoby za późno…
Odliczałam dni, ciągle powtarzałam sobie, że tego nie przeżyję. Nie mogę patrzeć na zwykłą igłę a co dopiero taki zabieg. Bez znieczulenia. Z głową pełną obaw. Pamiętam jak dziś, jak wstałam, przyszła ciocia N. do Bubika, zrobiłam wszystkim śniadanie, nieobecna pojechałam tam. Czekanie, chwil kilka. Błagałam T by uprosił lekarza, by mógł być ze mną. Łzy w oczach. Lekarz nie dał się przekonać. Podziemie szpitalne (bo tam osadzone gabinety do tego przeznaczone), sala ciasna, ale lekarz kompetentny, wiedziałam, że nie muszę się obawiać o dziecko. Jeszcze mi je pokazał, na monitorze, podskoczył, pomachał rękami, nie zapomnę tego nigdy. Za radą asystenki nie patrzyłam, położyłam rękę na twarz, wkłucie jak wkłucie, nieprzyjemna rzecz to pobieranie tych wód, jakby coś się w środku kurczyło…
W domu leżałam przez 3 dni, gapiłam się w sufit, T wziął wolne, opiekował się nami. Tak wiele mu zawdzięczam..
Dzięki niemu też przeżyłam te trzy tygodnie, zabijaliśmy czas by o tym nie myśleć, i zdradzę Wam, że o tej ciąży też nie chciałam myśleć. Chciałam żyć przez ten okres normalnie. Aż do tego poniedziałku, zabijała mnie myśl, że wyniki mogą pojawić się wcześniej, dzwoniłam codziennie. Wykonanie telefonu było dla mnie tak wielkim emocjonalnym wysiłkiem, że cała się trzęsłam po rozłączeniu. Dziś mijały 3 tygodnie bez jednego dnia. Wiedziałam, że dziś będą wyniki, nie wiem skąd. Zadzwoniłam.
T pojechał.
KRIOTYP PRAWDIŁOWY MĘSKI
Bubi będzie miał zdrowego brata. Nie docierało to do mnie. Wysłałam wiadomość najbliższym nadal nie wierząc. Zawsze zalewam się łzami słysząc takie wieści. A tu nic, uśmiech. Chyba dlatego, że wiedziałam po prostu że tak będzie…
Mój mąż powiedział, że odbierając wynik kartek tych było mnóstwo, więc wiele kobiet boryka się z takim problemem, pisząc to, liczę na to, że tu trafią, że im pomogę. Że dobre myśli są najważniejsze, a nie wyliczenia, statystyki i wróżenie z fusów. Trafiałam na wiele for i blogów (gdzie o zgrozo, ktoś sobie wymyśl napisanie postu o amniopunkcji nie mając z tym styczności), tak naprawdę historie kobiet są najbardziej wiarygodne, to one podnoszą na duchu.
Analizując wszystkie historie tych kobiet dziś wiem, że przepływy w przewodach żylnych nie są w innych krajach brane pod uwagę, gdyż to zależy od tego, gdzie lekarz postawi kropeczkę na monitorze, wystarczy ułamek milimetra by pomiar był nieprawidłowy… Wiem też, że dziś na testy pappa patrzy się jak na wyciąganie pieniędzy od pacjentek, że są one jak wróżenie z fusów, że za duża ilość hormonów jest przy ciążąch żeńskich, lub przez wcześniejsze branie leków na podtrzymanie (brałam). I wiem, że lekarz po 1 badaniu usg nie powie nam chore/zdrowe, potrzeba jeszcze innych badań… A nawet wizyty u innego lekarza. Obliczane ryzyko to tylko liczby. Najpewniejsza jest amniopunkcja, ale czy warto?
Najważniejsze, że mamy to za sobą, że mogę się już w pełni cieszyć ciążą, oraz… zakupem domu, bo tak serio, to z niczego nie dałam rady się cieszyć, gdy wszystko wisiało w niepewności. Teraz moja głowa jest wolna, czuję ulgę i mam nadzieję, że nikomu już się to nie przytrafi..
fot. http://www.zapytajpolozna.pl/