Sztuczna choinka nie oddaje 100% klimatu świąt, przynajmniej dla mnie. Pamiętam jak dziadek przywoził taką ogrooomną, że zawsze wszyscy się zastanawiali czy czubek zmieści się pod sufitem. Miałam wtedy może z 5 – 6 lat, wszystkie ozdoby świąteczne były przynoszone z piwnicy, starannie opakowane w pudełka. Piękne wielkie bombki, naprawdę do tej pory takich nigdzie nie widziałam! Nawet łabędzie, takie białe, wielkie, które za swoją szyję trzymały gałęzie choinki. Mi jako małej dziewczynce czasem się taką cud bombkę zdarzyło rozdeptać, musiałam wtedy za karę iść do odrębnego pokoju i odsiedzieć 5 minut, a obok za ścianą wszyscy cieszyli się z przystrajania choinki ;)
Kiedy wszystkie ozdoby były powieszone, dziadek jako najwyższy (192cm) od góry rozrzucał anielskie fale.
Takie mam migawki z pamięci, gdy byłam malutka, dlatego ta choinka żywa, a nie sztuczna kojarzy mi się bardzo dobrze.
Jednak są małe wady żywej choinki:
-cena
-sypiące się igły
-problem, co z nią później zrobić
-codziennie podlewanie
Decydując się na sztuczną choinkę, mamy dużo wygody, wystarczy ją ściągnąć ze strychu czy z piwnicy, jedna inwestycja wystarczy na wiele lat, ale też wyszukałam klika wad:
-monotonia
-kurz
-brak zapachu żywej choinki
Dlatego nie każdy może sobie pozwolić na tę żywą, ja w tym roku mam to szczęście:) Siedzimy z Bubim i przyglądamy się moim własnoręcznie wykonanym bomkom, migającym lampkom, jego ulubionym gwiazdeczkom, i ptaszkom, którym uwielbia wyrywać piórka.
A jaka choinka stoi u Was w domu?