Close
Close

Brak produktów w koszyku.

Dlaczego czasem warto wyjechać z przyjaciółką? Bądź zabrać ze sobą tylko jedno dziecko?

Dlaczego czasem warto wyjechać z przyjaciółką? Bądź zabrać ze sobą tylko jedno dziecko?

O krótkim wyjeździe myślałam od dłuższego czasu. Z dala od domu, od obowiązków, od przygotowywania posiłków (celowo nie piszę tu od gotowania, ponieważ nasza indukcja jest od miesięcy w naprawie, ale już w ten piątek będzie!) od wyprowadzania piesełków, od sprzątania, prania. Od wszystkiego. Doskonale wiesz o czym mówię. Potrzeba tego czegoś, oddechu, innego powietrza. Innej aury. Nie na długo, ponieważ jestem typem bardzo sentymentalnym, który tęskni za swoim. Urządziłam sobie domek, może nie jest to szczyt moich marzeń, nie lubię go gdy w nim jestem, bo ma wiele niedoróbek, ale gdy tylko do niego chwilę odpocznę – zaczynam tęsknić. 5-6 dni wyjazdu są dla mnie bardzo optymalne. Zdążę i odpocząć, i poznać miejsce, i zatęsknić do domku. Wracam wówczas z nową energią, chęcią do działania.

Celowo nie rozpakowuje walizki od razu, prania też nie robię od razu, cieszę się powrotem. I wypoczywam po wypoczynku. Jakby absurdalnie to nie brzmiało, tak właśnie jest. Zazwyczaj na wyjazdach jest się z dziećmi 24h/dobę, jest to również aktywny wypoczynek, męczy również droga powrotna. Trzeba odsapnąć i skupić się na wspomnieniach. Przeżyć to w głowie jeszcze raz, bo pielęgnowane wspomnienia nie uciekają tak prędko.

 

W ostatnią podróż wybrałam się z przyjaciółką. Ona ma dwójkę dzieci, jednakże pojechała tylko z jednym. Nie chciałyśmy jechać na dwa samochody, również nie każdy z naszych mężczyzn miał urlop, i tak się złożyło, że na ferie pojechał taki team: ja, moje dzieci, Kornelia i jej synek. Nie widziałam nic złego w tym, wręcz cieszyłam się na wspólnie spędzony czas. Jednakże nasze ‘kochane’ czytelniczki sprawiły, że szybko zeszłyśmy na ziemię. To znaczy może chciały, byśmy zeszły na ziemię, jednakże ja twardo staję przy swoich przekonaniach i nadal uważam, że nic nie ma w tym złego, a wręcz przeciwnie można wyciągnąć pozytywne wnioski.

Relacje małżeńskie/partnerskie.

Tutaj większość mądrych kobiet, lub kobiet po lekturze “Dlaczego mężczyźni kochają zołzy” wie jak ważna jest rozłąka. Raz na jakiś czas trzeba odpocząć od siebie. Sięgnijcie myślami wstecz i przypomnijcie sobie początki Waszych związków, kiedy wstyd było pierdnąć przy sobie, kiedy było trzeba się ładnie ubrać dla siebie, kiedy były motyle w brzuchu na pierwszych randkach. Macierzyństwo nie sprzyja rozwojowi związków. To codziennie wspólne obowiązki, rozciągnięte dresy, przekomarzanie się kto ma odebrać dzieci, zrobić im kolację itp. Oczywiście wszystko tu piszę ogólnikowo i w skrócie, ale jednym słowem dopada Was rutyna. To ona zabija po mału uczucia i pociąg seksualny. A wystarczy zatęsknić do siebie. GWARANTUJE, że przynajmniej te pierwsze chwile po powrocie, będą przyjemne. A później… cóż ;) rzeczywistość zweryfikuje.

Dlatego warto czasem odpocząć od siebie, by po prostu zatęsknić.

 

 

Relacje mama – dziecko.

Tutaj największa burza rozpętała się wśród Was, bo jak Kornelia mogła zabrać ze sobą tylko jedno dziecko? I jak w relacjach między obojgiem ludzi dorosłych opisałam w skrócie i ogólnikowo, (bo mam wrażenie, że tamto rozumiecie) – tak tu rozpiszę się bardziej wnikliwie, ponieważ nie rozumiem Waszego oburzenia. Jest według mnie kilka aspektów, które należy poruszyć.

Dla mnie jest czymś normalnym, że rodzice dwójki dzieci spędzają raz na jakiś czas chwile tylko z jednym dzieckiem. Mama idzie do kina z synem, a tata z córką na całkowicie inne filmy oddzielnie. Celebrują wspólne chwile i pielęgnują odrębne relacje. Dbają o siebie nawzajem. Rozmawiają w 4 oczy, nikt im nie przeszkadza, tworzą między sobą jedyną i niepowtarzalną więź.

By to zrozumieć przyjrzyjmy się temu od początku. Rodzisz swoje pierwsze dziecko, ono ma tylko Ciebie – mamę. I z nikim nie musi się nią dzielić. Ma dodatkowo jeszcze tatę. Dwójkę dorosłych ludzi, którzy są skupieni na jednym malutkim dziecku. Dziecko doskonale o tym sobie zdaje sprawę, że ma dwóch rodziców tylko na wyłączność. Po roku, dwóch, czy trzech (im dłużej tym według mnie gorzej, bo dziecko więcej rozumie) pojawia się rodzeństwo. Pojawia się mały berbeć/małe zawiniątko, które całą uwagę rodziców zabiera tylko i wyłącznie dla siebie. Pierworodny ma prawo być sfrustrowany, że ktoś odebrał mu mamę/ czy tatę. Pamiętam jak mój kilkudniowy(!!!) Oliś dostał od 15 miesięcznego Buby ciężkim drewnianym klockiem w główkę nad okiem, tylko dlatego, że miałam go na rączkach! Małe dziecko sprawiło, że otrzeźwiałam i od tamtej pory te relacje pielęgnowałam po równo. Nie ważne, że noworodek potrzebował więcej uwagi. Starałam się być obecna w życiu pierworodnego jak dawniej. On dawał mi te znaki, podczas karmienia piersią, gdy na przykład chciał wejść na noworodka, by usiąść na jego miejscu. Ja te znaki widziałam i czułam, nie odpychałam go. Tylko przytulałam. Starałam się dawać mu więcej swojego czasu. Niestety nie wszystkie mamy to rozumieją, tylko krzyczą do dziecka, by uciekało gdzie pieprz rośnie, bo zrobi młodszemu krzywdę.

To było niesamowicie trudne, bo między chłopakami jest naprawdę mała różnica wieku. Ale wiem jak czuje się odtrącone dziecko, któremu ktoś zabiera mamę. Mam właśnie takie wspomnienia z dzieciństwa, gdy urodził się mój brat. U nas była większa różnica – bo 6 lat – i dlatego zapadło mi to w pamięć. Już nie było spacerów sam na sam z mamą, wspólnych rozmów i szeptów, picia herbatki z małych plastikowych dzbanuszków dla lalek. Mega straszliwie mi tego brakowało. Dlatego gdy rodzi się kolejne dziecko, warto (niezbyt ładnie mówiąc) je czasem odstawić na bok i spędzić czas z tym pierwszym dzieckiem jak dawniej. Właśnie tak zrobiła Kornelia. I dostała za to od Was po głowie ;)

Rozpisałam się o relacji z pierwszym dzieckiem. Z drugim dzieckiem również należy pielęgnować tak samo relację – poprzez wspólne rozmowy, spacery czy zabawę. Chociażby z głupiego powodu, czy jeśli rozmawiasz z przyjaciółką to lubisz gdy ktoś inny się wtrąca? Czy masz ochotę pobyć tylko z nią sam na sam?

Kolejna rzecz – bliskość – moich synów czasem tulę obydwu na raz, ale każdy z nich woli się tulić ze mną odrębnie. W sumie ja z nimi też. Przytulamy się jak dwie koale :) Kocham to!

Miałam również pewne przemyślenia co do czytania im bajeczek. Chłopcy mają oddzielne pokoiki, i nie raz wręcz frustrowało mnie to, że najpierw idę czytać jednemu, a później drugiemu. Ale o to właśnie w tym wszystkim chodzi – żeby mieli mnie dla siebie choć przez chwilę na wyłączność. Chociaż przez te 5 minut każdego wieczora. Oczywiście – nie jestem perfekcyjną mamą, nie czytam im codziennie, ale gdy mnie o to proszą i jestem wykończona, czytam im obydwu na raz (kładą się wtedy ze sobą), jednakże gdy mam wolniejszy wieczór, staram się czytać każdemu odrębnie i widzę jakie to dla nich jest ważne.

Również co do skarżenia się – bo mamy właśnie taki okres w domu – odkryli magiczne hasło ‘powiem dla mamy’, które już między nimi załatwia połowę problemów, ale gdy problem jest nie do załatwienia, któryś z nich przychodzi do mnie. Dlaczego? Nie uważam, że tutaj skarga jest powodem. Chłopcy przychodzą do mnie, bo czują, że mogą mi wszystko powiedzieć, bo czują, że pomogę im w rozwiązaniu każdego problemu. I mam nadzieję, że tak zostanie jak tylko najdłużej się da. A zostanie, bo będę pielęgnować relację z nimi, i z każdym z nich z osobna!

 

 

Zawsze pamiętajmy, że nasze dzieci wyrosną na odrębne jednostki. Gdy przyjdzie ich dorosłość – każdy pójdzie w swoją stronę. Rzadko się zdarza by rodzeństwo wybrało na przykład ten sam kierunek studiów. Widzę po chłopakach, że pójdą w inne strony. Oli nieustannie od pieluszki zmienia opony w samochodach, a Kuba liczy. Kubuś potrafi już uzupełnić cały zeszyt 7 letniego ucznia (gdzie ma dopiero 5 lat!) czytając samemu polecenia. Czyli już delikatnie z przymrużeniem oka mogę powiedzieć, że jeden będzie pracował głową, drugi rękami ;)

Do czego zmierzam? Do tego, by to robić wszystko z głową. By nie kazać naszym dzieciom nieustannie spędzać ze sobą czasu, bo jest szansa, że się do siebie zniechęcą. Do tego by pielęgnować relacje odrębnie. By gdy pójdą na te studia, sięgając po telefon czuli szczęście, że mogą zadzwonić i do swojego rodzeństwa, i do nas – swoich rodziców. Powiedzieć: ‘Mamo, dzwoniłem do Kuby, wszystko u niego dobrze, teraz dzwonię do Ciebie zapytać co słychać i się poradzić w pewnej kwestii…”.

Mam nadzieję, że przekonałam Cię do mojego stanowiska, i już w ten weekend spędzisz chwilę czasu z każdym ze swoich dzieci odrębnie. A może będzie Ci chciało coś powiedzieć? Tylko dla Ciebie! Dla nikogo innego! Na przykład: kocham Cię Mamo :)

 

 

Close