Przyznam Wam się szczerze, że nie jestem zagorzałą fanką muzeów, to co zobaczyłam w Polsce, za czasów kiedy byłam jeszcze małym podlotkiem, nie powaliło mnie na kolana. W dodatku nie sprawiło, że zakwitło we mnie jakiekolwiek zainteresowanie taką atrakcją. Nic zupełnie nic!
Idąc w stronę Natural History Museum podczas ostatniego wypadu do Londynu nie spodziewałam się, że może coś istnieć, aż na taką dużą skalę. Zachowywałam się zupełnie jak mały polski kanapowiec, który nic nie widział i nic nie wie. Wszystko zrobiło na mnie piorunujące wrażenie. Powierzchnia tego miejsca jest przeogromna! Okazy robią pirounujące wrażenie, każdy zakątek jest bardzo przemyślany.
Plusem odwiedzania Muzeów w Londynie jest to, że są bezpłatne, minusem są kolejki, szczególnie w weekendy, ale powiem Wam, że warto! Organizacja w takim miejscu jest bezbłędna, długość kolejki zmniejsza się płynnie, byśmy szybciej mogli wejść do środka.
Zrobiłam dla Was kilka zdjęć, jednym z eksponatów, który mnie totalnie poruszył był model dziecka. NIENARODZONEGO dziecka! Wchodząc do pomieszczenia, w którym znajduje się eksponat, słyszymy wszystko co się dzieje w łonie matki, jest tam również temperatura (przyjemnie gorąco!), jaką odczuwa dzidziuś.
Piorunujące wrażenie zrobił na mnie również ruchomy model dinozaura, następnym razem zabieram chłopaków, będą piszczeć ze szczęścia!
Sami zobaczcie:
