Close
Close

Brak produktów w koszyku.

POMOCY! NIE DAM RADY!

POMOCY! NIE DAM RADY!

[fb_button]

Dostaję sporo mejli od mam, które oczekują drugiego dziecka. Im bliżej końca stanu pięknego oczekiwania, tym radość zamienia się w przerażenie. Małe, aczkolwiek jest. Pytania, czy sobie poradzę, czy podołam, znam od podszewki. Sama je sobie zadawałam przed narodzinami drugiego maluszka. Nie będę owijać w bawełnę, macierzyństwo już nie jest już takie samo. Nie będziesz turlać się po łóżku całymi dniami, nie będziesz się godzinami wpatrywała na najpiękniejszą buzię pachnącego noworodka na świecie. Nie będzie on od początku wisiał godzinami na Twojej piersi, bo nie będziesz miała na to czasu. W domu jest jeszcze jeden maluszek, starszy, ale jeszcze maluszek, który nieustannie również potrzebuje Twojej uwagi. Dziękowałam Bogu, że noworodki tak długo śpią, bo gdy w domu pojawiło się nowe zawiniątko, starszy potrzebował trochę więcej uwagi niż zazwyczaj. Nie było lekko, ale nie był to koniec świata. Nasze praprababcie rodziły dzieci rok po roku i na dwójce się nie zatrzymywały. One dały radę bez pralki, zmywarki, to i my damy radę. Najgorsze były dwie rzeczy, to że musiałam opuścić pierworodnego na czas pobytu w szpitalu (teraz bym komuś zapłaciła, by trochę poleżeć), a druga to to, że nie mogłam już tam mocno delektować się tym macierzyństwem, napawać tak jak bym chciała. Spędzać długie godziny leżąc i wpatrując się w niego. Dlatego zebrałam dla Ciebie wrażenia innych mam z wielodzietnego macierzyństwa. Ty martwisz się jak to będzie z drugim dzieckiem, a one już mają to za sobą, bądź mają trójkę i czwórkę! Taki hardcore!!!

cats

Na pierwszy ogień Marysia, prowadzi bloga mamygadżety (klik), jest jedną z moich ulubionych blogerek i matek. Ma trójkę dzieci – pięciolatka, trzylatkę i siedmiomiesięczną kruszynkę. To jest dopiero szacun! Odpowiedziała na kilka zadawanych przez Was pytań:

Jak przetrwałaś pobyt w szpitalu (na porodówce)? Czy należysz do tych matek, co usychały z tęsknoty gdy zostawiały starsze dziecko w domu?

M: Najstarsze dziecko rodziłam w prywatnej klinice w Genewie, która bardziej przypominała SPA niż szpital. Mogłabym tam zamieszkać, bo nie dość, że można było wypoczywać, dobrze się najeść, to jeszcze położne, które były na każde zawołanie. Jak po pięciu dniach wychodziłam do domu, to płakałam (ach te hormony!). Drugie dziecko rodziłam w normalnym polskim szpitalu, ale pobyt też wspominam bardzo dobrze. Ja jestem z natury leniwa i pod tym kątem szpitale są idealne – jeśli jesteś pacjentem to NIC nie musisz robić. Z powodu komplikacji musiałyśmy zostać w szpitalu 5 dni i po 3 dniu już chciałam wracać. Męczył mnie tłok na oddziale położniczym, ale posłusznie czekałam, aż neonatolog wypisze moją córkę ze szpitala. Przy trzecim dziecku nie zdążyłam się szpitalem znudzić, bo w drugiej dobie po porodzie mnie wypisali. Nawet było mi trochę smutno, bo liczyłam na 3 doby świętego spokoju. Nie usychałam z tęsknoty za starszakami, wiedziałam, że są w dobrych rękach i, że to kwestia kilku dni. Za każdym razem starałam się w szpitalu po prostu odpocząć, bo wiedziałam, że ten luksus nicnierobienia szybko się nie powtórzy.

Czy cofnęłabyś czas i zmieniła liczbę dzieci? M: Nieee. Od zawsze chciałam mieć trójkę i mam.

Czy naprawdę jest ciężko? M: No pewnie, że jest. Nie jest łatwo ogarnąć trójki dzieci, ich potrzeb, dodatkowych zajęć, terapii, wizyt u lekarza, czystych ubrań i problemów emocjonalnych. Oprócz tego jest mąż, dom i pies. Mam co robić, nawet jeśli nie pracuję. Szczerze mówiąc, to bez męża nie dałabym rady. Wspólnie zajmujemy się dziećmi, domem i psem, i nie czuję, że odpowiedzialność spoczywa tylko na mnie. Mamy wspólne problemy i radości.

Bez jakich gadżetów nie wyobrażasz sobie życia przy trójce?

M: Zatyczki do uszu, wanna, butelka wina i książka. Kluczem jest znaleźć w tym wszystkim czas dla siebie, bo ciągłe skupienie na wykonywaniu zadań (a tych przy dużej rodzinie jest mnóstwo) robi ze mnie robota. Muszę sobie od czasu do czasu przypomnieć, że sama też jestem człowiekiem. Jeśli chodzi gadżety okołodzieciowe, to bez względu na to, co to jest, musi być w 3 egzemplarzach. Nawet o nosidła i chusty była awantura, bo jak to jest, że noszę Helę, Lila też musi mieć swoje nosidło i dlaczego noszę tylko dziewczyny? A Franek?

Czy często są potrzebne dodatkowe ręce do pracy? Czy jest się w stanie samemu to ogarnąć? M: Nie mamy opiekunki do dzieci, więc przy dzieciach wszystko robimy sami. Czasami pomagają dziadkowie. W sumie kiedy dzieci są w przedszkolu, to nie ma z nimi żadnych problemów. Wiadomo, dużo czasu poświęcam opiece nad Helą, ale ona też już powoli będzie musiała przyzwyczaić się do innych opiekunek, bo będę musiała w końcu wrócić do pracy. Mam ten luksus, że Michał pracuje z domu, więc nie marnuje kilku godzin dziennie na dojazdy do pracy, co wiele ułatwia.

Czy potrzebowałaś podwójnego wózka? Jeśli tak, to jaki uważasz, że jest godny polecenia? M: Przy dwuletniej różnicy wieku wózek podwójny był niezbędny przez pierwsze pół roku. Na początku próbowałam obyć się bez wózka dla starszaka, ale szybko się poddałam. Łatwiej było mi się zorganizować mając pewność, że nie będę musiała jednocześnie jednego dziecka pchać w wózku, a drugiego nieść na rękach. Mój zdecydowany faworyt wśród takich wózków to Bumbleride Indie Twin.

Może jeszcze chciałabyś coś napisać, by dodać otuchy przyszłym wielodzietnym matkom? M: W trudnych chwilach zawsze sobie powtarzam, że to moja inwetycja w spokojną starość. Czasami pomaga.

 

1654373_770876732967603_1554574888254411230_n

Do grona hardkorowych mam należy na pewno Justyna, autorka bloga Flow Mummy (klik!). Jej przebojowość dodaje sił, blog zawsze czyta się z uśmiechem na ustach, ma trzech synów, zobaczcie co odpowiedziała na pytania!

Ile masz dzieci i w jakim wieku? J: Jestem mamą trójki fantastycznych chłopaków: Teodora (7 miesięcy), Bruna (27 miesięcy) i Filipa (7,5 roku)

Jak przetrwałaś pobyt w szpitalu (na porodówce)? Czy należysz do tych matek, co usychały z tęsknoty gdy zostawiały starsze dziecko w domu? J: Oj, nie, nie, nie, w rzeczywistości im dalej w las, tym łatwiej. Przy pierwszym dziecku oczywiście chciałam wrócić do domu jak najszybciej. Po drugim porodzie, leżałam na sali w fantastyczną dziewczyną i pobyt ten (poporodowy!) wspominam jak wakacje. Za trzecim razem chciałam zostać jeszcze z 2 dni :)) w Irlandii wraca się do domu następnego dnia po porodzie, a ja wiedziałam, co mnie czeka po powrocie:) Zresztą nie jestem mamą, która spędzałaby każdą sekundę życia z dziećmi. Staram się nie przytłaczać ich swoją matczyną miłością

Czy cofnęłabyś czas i zmieniła liczbę dzieci? J: Nigdy! Ja się boję, że za 10 lat będę chciała ją zmienić, a tak na serio – nigdy nie sądziłam, że będę miała aż tyle dzieci, ale to jest naprawdę fantastyczny układ! Chociaż tak naprawdę takie szaleństwo trzeba kochać, życie z trójką nie jest dla spokojnych i ułożonych ludzi.

Czy naprawdę jest ciężko? J: Jest, ale nie dla mnie. Tak wiem, brzmi to strasznie, ale chodzi mi o to, że ja już nie pamiętam jak wygląda życie z jednym dzieckiem! Wiem, że byłam zmęczona, ale jak to możliwe, to nie wiem. Mając jedno dziecko boisz się, jak to jest z dwójką. Mając dwójkę, dostajesz palpitacji serca na myśl o trójce. Po trójce jest Ci wszystko jedno, hehe. Bywa ciężko, ale tak samo jest przy jednym dziecku. Naprawdę nie widzę różnicy, może tylko w tym, że rzadko zdarza mi się siedzieć :))

Bez jakich gadżetów nie wyobrażasz sobie życia przy trójce? J: Bez TV :)) poważnie! nie będę kłamać – dzięki bajkom jestem stanie zjeść śniadanie czy napić się kawy. Podwójny wózek na początku, a teraz taki z dostawką – MUS! Elektroniczna niania – bo mieszkam w domu. Podgrzewacz wody, telefon, Tula, milion resoraków. Wszystko jest niezbędne!

Czy często są potrzebne dodatkowe ręce do pracy? Czy jest się w stanie samemu to ogarnąć? J: Hmmm.. szczerze? Można samemu, co nie znaczy, że byłoby to fajne. Mój M. ogarniał całą trójkę sam przez trzy dni. Po powrocie zastałam wypucowaną chatę, w gorszym stanie był jego stan psychiczny, ale dał radę! Przez jakiś czas byłam samotną mamą, co prawda z jednym dzieckiem, ale dałam radę. Teraz nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych. Wszystko można w życiu robić samemu, ale przecież we dwójkę jest fajniej :))

Czy potrzebowałaś podwójnego wózka? Jeśli tak, to jaki uważasz, że jest godny polecenia? J: DONKEY! Bez niego bym zwariowała! Codziennie spacery ratują moje zdrowie psychiczne, więc wózek musiał być. Nie przekonywały mnie inne modele, chociaż pewnie też dlatego, że finansowo mogliśmy sobie pozwolić na ten model. Polecam z całego serca. Teraz korzystamy z dostawki stojącej dla Bruśka i też jesteśmy bardzo zadowoleni.

Może jeszcze chciałabyś coś napisać, by dodać otuchy przyszłym wielodzietnym matkom? J: Wielodzietność jest super! Jedyną rzeczą, która spędza sen z powiek, to hałas. Ogromny! Non stop!!! To naprawdę trudno sobie wyobrazić, to trzeba przeżyć. Na szczęście człowiek do wszystkiego może się przyzwyczaić :))

 

DSC_5552

Z Agnieszką, mamą blogerką, która prowadzi blog wronek.pl (klik) łączy mnie nie tylko wspólne imię. Wspólnie dzielimy zamiłowanie do fotografii i rzeczy pięknych. Mimo że nie poznałyśmy się nigdy (to aż 500 km!), to potrafiłyśmy spędzać ze sobą wiele godzin na Facebooku, pisząc dosłownie o wszystkim. Jest bardzo dobrą mamą, aż czuć to w kościach. Nie mogłam nie zadać jej tych pytań, gdyż cały czas wiedziałam, co się u niej dzieje na bieżąco, i jak sobie radzi z dwójką (Wronek niecałe 2 lata i Nina – niecałe 2 miesiące).

Jak przetrwałaś pobyt w szpitalu (na porodówce)? Czy należysz do tych matek, co usychały z tęsknoty gdy zostawiały starsze dziecko w domu? A: Nastawiłam się na odpoczynek od starszego synka, a niestety czułam się bardzo samotnie. W tym czasie był zakaz odwiedzin i czekałam z niecierpliwością aż wyjdziemy, choć starałam się cieszyć oczy swoją upragnioną córeczką, póki mogę się skupić tylko na niej. Ale oczywiście za synkiem tęskniłam i popłakałam się na jego widok.

Czy cofnęłabyś czas i zmieniła liczbę dzieci? A; Za nic w świecie nie zmieniłabym liczby dzieci! Jedyne, co bym zmieniła, jeśli bym mogła, to kolejność płci. Chyba wolałabym, żeby to siostra była starsza. Może dlatego, że sama miałam starszego brata i w dzieciństwie nic dobrego mi to nie dało. No ale teraz jest moim dobrym przyjacielem na całe życie i liczę, że i moje dzieci będą miały ze sobą taką relację w dorosłości.

Czy naprawdę jest ciężko? A: Bywa, że jest ciężko. Trzeba się lepiej zorganizować i jest mniej czasu dla siebie. Ale wiem, że to jest okres, za którym de facto będę kiedyś tęsknić.

Bez jakich gadżetów nie wyobrażasz sobie życia przy dwójce? A: Mobilne łóżeczko. My mamy Chicco LullaGo. Dzięki niemu mogę usypiać Ninkę w różnych pomieszczeniach, w zależności od tego, co planuję robić ze starszym. Poza tym otulacze i od niedawna Szumiś – pomagają w usypianiu i wydłużają drzemki.

Czy często są potrzebne dodatkowe ręce do pracy? Czy jest się w stanie samemu to ogarnąć? – Samej daję radę, bo wtedy się lepiej spinam i robię więcej rzeczy w krótszym czasie. Jak jest ktoś do pomocy to trochę się za bardzo wyluzowuję i później muszę nadrabiać. Ale uwielbiam, gdy w domu jest mąż i dzielimy obowiązki na dwie pary rąk. On wtedy najczęściej ogarnia kąpanie/spanie Wronka, a ja zajmuję się głównie Niną, gdy nie śpi. A gdy śpi, ogarniam mieszkanie.

Czy potrzebowałaś podwójnego wózka? Jeśli tak, to jaki uważasz, że jest godny polecenia? – My używamy Graco Tour Duo i jestem zadowolona, choć ma swoje wady. Innych nie znam. Zdecydowaliśmy się na niego, bo gdy zostaję bez samochodu, jak mąż jest w pracy, to nie jestem uziemiona i możemy iść na spacer, do marketu, na pocztę czy też do apteki w razie potrzeby.

Może jeszcze chciałabyś coś napisać, by dodać otuchy przyszłym wielodzietnym matkom? – Szczęście, jakie ogarnia przy narodzinach drugiego dziecka jest nie do opisania. Kiedy już się to wszystko raz przeżyło wcześniej, to te doznania po raz drugi są bardziej świadome i bardziej dojrzałe. Mając starsze dziecko matka wie, jak szybko ten okres słodkiego niemowlęctwa mija i chce się cieszyć każdym dniem. Ja też tak mam, że wybaczam więcej i więcej jestem w stanie znieść np. płaczu. Podejrzewam, że przy kolejnym dziecku byłoby to we mnie jeszcze silniejsze!

1 4 zdj-cia Samasung Kasia 791

 

Piękne zdjęcia, prawda? A dzieci jeszcze piękniejsze!!! No i ich na pewno nie znacie:) Jest to rodzina mojej czytelniczki, chciałam wpleść coś całkiem neutralnego między wypowiedzi blogerek. Coś może obiektywnego? Coś bardziej hardkorowego?! To jest istny hardkor, bo Kasia ma czwórkę dzieci! Czwórkę bardzo pięknych dzieci. Tak się cieszę, że któregoś razu sama zapukała do drzwi mojej bubkowej skrzynki mejlowej. Akurat miałam wtedy dołek, że nie jest zbyt lekko, a ona jak piorun mi spadła! Że ma czwórkę, własną firmę, dom pod miastem, że nie jest źle, że jest bardzo szczęśliwa i że łączy nas to słowo – Buba. Buba to jej najmłodsza córka, jest wiekowo podobna do mego Bubka. Nie mogłam się nie oprzeć, by i jej zadać te pytania, w końcu to matka czwórki! W dodatku z tego co widać na zdjęciach, młoda, szczupła i zadbana!!! (w tajemnicy Wam zdradzę, że czasem jak patrzę na tę rodzinę, ona mnie tym zaraża, kto wie…kto wie :))

Ile masz dzieci i w jakim wieku? K: Ilość dzieci – 4, wiek – Jaś 14, Antoś 12, Zosia 9, Michalina 1,5

Jak przetrwałaś pobyt w szpitalu (na porodówce)? Czy należysz do tych matek, co usychały z tęsknoty gdy zostawiały starsze dziecko w domu? K: Za każdym razem inaczej, generalnie szpitali nie znoszę i poród 3 i 4 miały odbyć się w domu, niestety los zadecydował inaczej. Z pierwszym i drugim – wypisałam się na własne żądanie. W pierwszym przypadku, bo wymyślali małemu jakieś choroby, a nic nie robili, w drugim, bo myślałam, że umrę z tęsknoty za tym małym, który pozostał w domu. (Jasiek tak tęsknił, że nie spał, nie jadł, a mój mąż choć stawał na rzęsach, razem z zastępem babć i cioć wszelakich – nie dawał rady. On chciał mamę i koniec. Z każdym następnym było już łatwiej :)

Czy cofnęłabyś czas i zmieniła liczbę dzieci? ;) K:NIGDY W ŻYCIU!!!!!!!

Czy naprawdę jest ciężko? K: Z mojego niemałego raczej doświadczenia :) najciężej wspominam dwulatka i nowo narodzonego razem w domu. Ten okres najtrudniej było mi ogarnąć. Choć drugorodny był meeeega grzeczny, pamiętam, że uśpienie ich, ogarnięcie wieczorem, kąpiel, jedzenie, spacery (schodzenie z 4 piętra ) itp… no cóż… łatwo nie było – choć teraz zastanawiam się, co napisać i nic więcej nie przychodzi mi do głowy. Jakoś wszystko toczyło się tak naturalnie. Gdy doszło trzecie, to przyznam szczerze, różnicy nie było żadnej. Pracowałam zawodowo w zasadzie nieustająco, starsi chłopcy w przedszkolu – zaprowadzał ich jakikolwiek sąsiad, pani przedszkolanki już nic wtedy nie dziwiło. Zosia wychowywała się na rękach, była tak drobna i leciutka, że wisiała u każdego, kto przychodził. Teraz na świeżo z czwartym i z taką przerwą – jest najłatwiej, na dowód tego – powiem tylko, że każde z rodzeństwa marzy o bliźniakach :), to tak na potwierdzenie, że chyba dajemy radę :)

Bez jakich gadżetów nie wyobrażasz sobie życia? K: Jak rodziłam pierwszą dwójkę – czasy trochę inne , gadżetów raczej było mało, a teraz? Ponieważ dużo podróżujemy to, gdy jeszcze była tylko trójka maluchów, nie ruszałam się bez podgrzewacza do butelek. No i podróż bez telewizorków z włączonymi bajkami byłaby niewykonalna. Szczególnie, że potrafiliśmy np. zwiedzać Toskanię z trójką maluchów, w tym z roczną Zośką. Teraz (przy czwartym) dodatkowo wożę jeszcze wanienkę rozkładaną – fantastyczny gadżet, oraz, na początku, chustę tkaną do noszenia, teraz – Tulę. Dziecię moje kapryśne, w wózku nie śpi nigdy, a Tula usypia ją w 5 minut. Poza tym wszystkie kubki niekapki – uwielbiam. Co do gadżetów mogę godzinami wymieniać – bo ponoś mama gadżeciara jestem :)

Czy często są potrzebne dodatkowe ręce do pracy? Czy jest się w stanie samemu to ogarnąć? K: Ponieważ jestem cyborgierm, co mało snu potrzebuje, daje radę i ogarnę wszystko, ale nie gardzę rękami do pomocy. Ponieważ pracuję, mam opiekunkę. I doszłam do jednego wniosku, na szczęśćie już dawno, że wolę kogoś poprosić, zapłacić oczywiście, aby ogarnął mi dom, wyprasował, a ja mogę wtedy spokojnie spędzić czas z dziećmi. Choć czasem uciekam i mam chwilę dla siebie, np. z książką. Ponieważ mam ogromną nadzieję, że moje dzieci kiedyś szczęśliwie zakochają się i stworzą swoje domy, potrzebuje też rąk do pomocy, aby zadbać o swój związek. Zostawiamy z chłopem dzieciaki dziadkom i uciekamy. Na krótko, ale intensywnie. Odpoczywamy i wracamy mega stęsknieni, naładowani na dalsze życie :)

Czy potrzebowałaś podwójnego wózka? Jeśli tak, to jaki uważasz, że jest godny polecenia? K: Nie – mój 2-letni syn potrafił wejść i zejść z czwartego piętra :) A ponieważ od zawsze i poprzez wszystkie dzieci kocham wózki marki PEG PEREGO, myślałabym tylko o wózku tej firmy

Może jeszcze chciałabyś coś napisać, by dodać otuchy przyszłym wielodzietnym matkom? K: Każdego dnia , czy był trudny, łatwy, przyjemny, czy nerwowy – absolutnie każdego dnia myślę sobie, że nie wyobrażam sobie życia bez moich dzieci!

11160331_880782725297089_616911413_n

 

I jeszcze jedna mama blogerka – Asia. Prowadzi blog dzidziulkowo(klik). Jest to bardzo wdzięczny blog, okraszony pięknymi zdjęciami (tak na marginesie – oni są teraz w USA!!! :D). Z Asią łączy nas wiele – najpierw wspólna praca, a później blogowanie. Pamiętam jak dziś, spotkałyśmy się w centrum z naszymi brzusiami na naleśniczkach. Razem byłyśmy w ciąży z naszymi synkami najmłodszymi. Jej dzieci też łączy niewielka różnica wieku, zobaczcie, co Asia dała o sobie znać:

Ile masz dzieci i w jakim wieku? A: Jestem mamą dwójki dzieciaczków Julii i Dominika, których dzielą dokładnie 2 lata i 2 dni.

Jak przetrwałaś pobyt w szpitalu (na porodówce)? Czy należysz do tych matek, co usychały z tęsknoty, gdy zostawiały starsze dziecko w domu? A: Jeszcze będąc w ciąży, na końcówce pierwszego trymestru trafiłam do szpitala. To były długie trzy dni, tęskniłam strasznie, ale zobaczyłam wówczas, że mąż z córką świetnie sobie radzą. Do końca ciąży byłam więc spokojna. Wiedziałam, że to TYLKO trzy dni, a cała nasza trójka sobie poradzi. Natomiast pobyt w szpitalu (na porodówce) mocno się przeciągnął. Spędziłam w szpitalu 12 dni. Najgorszych w moim życiu. Byłam gotowa uciekać choćby przez okno. Córkę przez ten czas widziałam dwa razy, przelotem, na szpitalnym korytarzu. Usychałam z tęsknoty strasznie.

Czy cofnęłabyś czas i zmieniła liczbę dzieci? A: Liczbę dzieci nie, absolutnie. Ciąża była planowana i chyba zastanowiłabym się, czy nie poczekać jeszcze ‘chwilę’.

Czy naprawdę jest ciężko? A: Jest. Jest strasznie ciężko. Zwłaszcza kiedy dwoje w tym samym czasie płacze. Często jest tak, że płacze jedno, bo coś chce, a drugie płacze, bo pierwsze płacze. A kiedy pierwsze już dostało, co chciało, to płacze, bo drugie jeszcze płacze. No i oczywiście zazwyczaj dwójka chce dokładnie w tym samym czasie jeść, spać, zmienić pieluchę itd.

Bez jakich gadżetów nie wyobrażasz sobie życia przy trójce? A: Nie wyobrażam sobie życia bez Dzidziulkowego Taty. Z nim niepotrzebne są żadne gadżety. Niestety większość dnia jesteśmy sami. Wówczas przydatnym gadżetem okazuje się wszystko, co wpadnie w ręce, a co choć trochę ułatwi codzienne funkcjonowanie. Lista tych gadżetów jest długa. Pierwsze, które przychodzą do głowy, to telefon z bajkami, krzesło do karmienia, bujak/leżak, tula.

Czy często są potrzebne dodatkowe ręce do pracy? Czy jest się w stanie samemu to ogarnąć? A: Ogarniam, więc chyba się da. Ale czasem trzeba wybrać: albo czysta kuchnia, albo uśmiechnięte dzieci. Jak się łatwo domyślić rzadko mam czystą kuchnię.

Czy potrzebowałaś podwójnego wózka? Jeśli tak, to jaki uważasz, że jest godny polecenia? A: Nie potrzebowałam. Zrezygnowaliśmy z wózka, kiedy córcia miała 18 m-cy. Mój stan zdrowia nie pozwalał na ‘ciąganie’ tych dodatkowych kilogramów, więc przez całą ciążę spacerowałyśmy na nóżkach. Kiedy natomiast Julia poznała świat bez wózka, włożenie ją do niego graniczyło z cudem.

Może jeszcze chciałabyś coś napisać, by dodać otuchy przyszłym wielodzietnym matkom? A: Nic tak nie pociesza, jak fakt, że inne matki mają gorzej. Kiedy jest ciężko z dwójka, trójką, można sobie wyobrazić, że są rodziny, które mają i czwórkę, piątkę dzieci. A tak na poważnie, to każde kolejne dziecko to kolejne małe rączki do zajęcia, brzuszki do nakarmienia, dupki do przebrania… Ale też i kolejne tyci nóżki do całowania. Trzeba pamiętać, że dwoje dzieci to dwa razy więcej obowiązków, ale i dwa razy więcej miłości, szczęścia. Radość dziecka jest warta każdej kropelki potu na tyle.

 

Mam nadzieję, że odpowiedzi innych mam rozwiały Wasze wątpliwości. Im więcej dzieci, tym lżej będzie je opuszczać, lecąc do szpitala! :)

 

 

Close